Ekstraklasa. Wyniki, tabela i strzelcy - kliknij tutaj! Jeszcze trzy tygodnie temu prezes Lecha Karol Klimczak zaklinał rzeczywistość mówiąc, że w jego klubie nie ma kryzysu. To aż dziwne, że szef klubu nie miał świadomości, jak wyglądała sytuacja. Po 18 dniach sytuacja Lecha jest jeszcze gorsza niż była! Tydzień temu "Kolejorz" przegrał z fatalnym Podbeskidziem Bielsko-Biała i spadł do strefy spadkowej, a teraz przy kolejnej swojej porażce i jednoczesnym zwycięstwie Górnika Zabrze jest już ostatni! Jagiellonia wykorzystała słabość poznaniaków, choć nie musiała wcale pokazać jakiejś wielkiej piłki. Była po prostu lepiej zorganizowana od rywala, w środku pola jej duet Rafał Grzyb - Jacek Góralski rozbijał większość ataków. W Lechu zaś organizacja gry wybitnie szwankuje. Choroba wykluczyła z gry Kaspera Hamalainena, kontuzjowany jest były piłkarz Jagi Macieja Gajos, trener Maciej Skorża musiał więc wystawić w roli rozgrywającego Darko Jevticia. Szwajcar kilka dni temu wznowił treningi po siedmiotygodniowej przerwie, jest obecnie bez formy. Dlaczego jednak podobny poziom prezentują Gergo Lovrencsics, Barry Douglas, Tomasz Kędziora, Marcin Kamiński czy Dariusz Dudka? Jagiellonia nie rzuciła się na Lecha. Pozwoliła poznaniakom rozgrywać piłkę, by w środkowej strefie przerywać im akcję i błyskawicznie starać się kontrować. Lech przy tej taktyce był bezradny. W 15. minucie bramkarz Bartłomiej Drągowski świetnie rozpoczął kontrę, którą kontynuowali Konstantin Wasiljew, Fiodor Cernych i Piotr Grzelczak. W końcu już w polu karnym Grzelczak zagrał do Vassiljeva, Estończyk huknął jak z armaty, ale Jasmin Burić zdołał wybić piłkę spod poprzeczki. Po rzucie rożnym z bliska głową uderzał Góralski, ale niecelnie. Widać było, że gospodarze znakomicie czują się w szybkim przechodzeniu z obrony do ataku. W końcu w 29. minucie po dośrodkowaniu Jonatana Strausa Przemysław Frankowski wykorzystał fatalne ustawienie Douglasa i sprytnym uderzeniem głową nie dał szans Buriciowi. Lech był bezradny. W pierwszej połowie nie oddał nawet jednego celnego strzału, trudno też mówić o jakiejkolwiek zespołowej akcji ofensywnej. Jednie Szymon Pawłowski swoimi ofensywnymi wejściami stwarzał jakieś zagrożenie w defensywie Jagiellonii. W 25. minucie minął trzech rywali, wyłożył piłkę Dawidowi Kownackiemu, ale strzał nastolatka z Lecha zablokował Zebastian Madera. Później nieźle zachował się także Drągowski, który po dośrodkowaniu Kownackiego wybił piłkę sprzed głowy Lovrencsicsa. W drugiej połowie tak naprawdę niewiele się zmieniło. Z każdą minutą z lechitów ubywało wiary. Niby mieli przewagę, rozgrywali piłkę na połowie rywala, ale nie potrafili niczego zmienić. Najlepszą szansę na wyrównanie miał w 59. minucie stoper Paulus Arajuuri, który po dośrodkowaniu Pawłowskiego sam chyba myślał, że jest na spalonym. Nie był, a uderzona przez niego piłką o centymetry minęła lewy słupek bramki. Pierwszy celny strzał goście oddali w 68. minucie - Pawłowski ledwie dokopnął piłkę do rąk Drągowskiego... Jagiellonia wciąż grała konsekwentnie, nadal świetnie broniła. Dwoił się i troił Góralski, obecny co chwile w innej strefie boiska. W końcówce to gospodarze byli bliżej podwyższenia wyniku niż Lech wyrównania. Po strzale Karola Świderskiego piłkę zdołał jednak odbić Burić. Po meczu powiedzieli: Maciej Skorża (trener Lecha Poznań): "Ten mecz mógł zupełnie inaczej się ułożyć po pierwszym fragmencie, w którym Jagiellonia mocno na nas ruszyła. Potrafiliśmy to wytrzymać i zacząć grać więcej akcji do przodu, utrzymywać się dłużej przy piłce i lepiej organizować nasze ataki. Mieliśmy swoje sytuacje w pierwszej połowie, szczególnie szkoda tej Dawida Kownackiego, kilka groźnych strzałów z dystansu, których i tak było za mało. Natomiast niestety, jeden błąd jaki popełniliśmy w kryciu w polu karnym, dopuściliśmy do dośrodkowania z naszej prawej strony i musieliśmy gonić wynik. W drugiej połowie zagraliśmy tak ofensywnie, jak na chwilę obecną nas stać. Brakowało nam przede wszystkim spokoju, bo gra piłką była dosyć ciekawa, potrafiliśmy utrzymać się długo na połowie przeciwnika. Dzisiaj na pewno jest to dla nas porażka, która bardzo mocno boli. Zabrakło nam przede wszystkim jakości z przodu, za mało stworzyliśmy groźnych sytuacji. My tych sytuacji zawsze potrzebujemy sporo, żeby zamienić je na bramkę, a już sporo czasu minęło, odkąd nie zdobyliśmy gola". Michał Probierz (trener Jagiellonii Białystok): "Taki zespół zawsze chcę widzieć: zdeterminowany, który walczy o to, żeby strzelić bramki ale i nie stracić żadnej, bo to była nasza największa bolączka. W ostatnich meczach traciliśmy jakieś bramki i nawet jak strzeliliśmy, to tych meczów nie wygrywaliśmy. Od początku wiedzieliśmy, że musimy grać bardzo agresywnie, bo tak zdeterminowanego Lecha jeszcze nie było. Przeciwstawiliśmy im na pewno bardzo dużo agresji. Trzeba pochwalić Przemka Frankowskiego, który zdobył bardzo ważną bramkę. Teraz musimy zapomnieć o tym meczu i dobrze zagrać w Pucharze Polski (w środę w Białymstoku z KGHM Zagłębiem Lubin - przyp. red)". Autor: Andrzej Grupa Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 1-0 (1-0) Bramka: 1-0 Przemysław Frankowski (29.) Jagiellonia: Drągowski - Modelski, Tarasovs, Madera, Straus - Frankowski (81. Świderski), Góralski, Grzyb, Vassiljev, Cernych (75. Romańczuk) - Grzelczak (66. Mackiewicz). Lech Poznań: Burić - Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Douglas - Lovrencsics (63. Formella), Dudka ŻK, Linetty ŻK, Jevtić (68. Kurbiel), Pawłowski - Kownacki (86. Thomalla). Sędzia: Tomasz Musiał z Krakowa. Widzów: 19177.