Skorża w polskiej lidze zawsze pracował z zespołami z topu, Probierzowi niemal zawsze przypadała praca ze słabszymi zespołami. W bezpośrednich starciach, prowadząc Polonię Bytom, Widzew Łódź, Jagiellonię czy jeszcze w marcu 2012 roku Wisłę Kraków, tylko przegrywał (sześć razy) lub remisował (czterokrotnie) z drużynami Skorży. Jeszcze w piątek trener "Jagi" zapowiadał, że najwyższy czas na zmianę tej statystyki. Zadanie miał o tyle ułatwione, że Lech, choć niezły kadrowo, jest rozbity psychicznie. Maciej Skorża miał tylko dwa tygodnie na odbudowanie drużyny, ale trudno marzyć o sukcesach, gdy zaledwie na dwóch treningach mogą trenować wszyscy piłkarze. A tak było w Lechu. Grę poznaniaków miał odmienić ściągnięty w miejsce Łukasza Teodorczyka Zaur Sadajew. Czeczen dostał nawet miejsce w wyjściowym składzie, ale jego występ okazał się kompletnym nieporozumieniem. Podobnie zresztą jak prawie wszystkich jego kolegów w pierwszej połowie. Goście niby pragnęli atakować pressingiem, ale już pierwsza ofensywna akcja Jagiellonii pokazała, jakie dziury są w defnsywie wicemistrza Polski. Jedno zagranie "z pierwszej piłki" między Patrykiem Tuszyńskim i Markiem Wasilukiem wystarczyło, by dwaj piłkarze "Kolejorza" zostali za ich plecami. Wasiluk uciekł Lovrencsicsowi, wrzucił piłkę przed bramkę, a tam Mateusz Piątkowski uciekł Maciejowi Wiluszowi i z bliska pokonał Kotorowskiego. To była decydująca akcja meczu! Jagiellonia zasłużyła na to, by wygrać pierwszą połowę, a mogła nawet wyżej. Gospodarze grali agresywnie, opanowali grę w środku pola. Nawet gdy poznaniacy zdołali nieźle przerzucić piłkę w okolice pola karnego rywali, to tam Sadajew jej nie przyjmował. W 23. minucie Quintana mógł być sam na sam z Kotorowskim, ale sędzia niesłusznie odgwizdał pozycję spaloną. Hiszpan napsuł sporo krwi rywalom, a ci często uciekali się do fauli by go powstrzymać. Bramkarz Lecha pokazał z kolei spore umiejętności w 40. minucie, gdy po rzucie rożnym główkował Tuszyński. Druga połowa była już innym widowiskiem - teraz to Lech uzyskał przewagę, która stawała się coraz bardziej wyraźna im bliżej było końcowego gwizdka arbitra. Już w 47. minucie Szymon Pawłowski uderzył z bliska z dość ostrego kąta, choć powinien podawać w bok do Dawida Kownackiego. Z kolei w 68. minucie wprowadzony po przerwie Muhamed Keita strzelił z linii pola karnego w słupek, a dobijający Vojo Ubiparip był na spalonym. Piłkarze Jagiellonii opadli z sił - z rzadka decydowali się na kontrataki, skupili się na przerywaniu akcji rywali. Ci zaś grali schematycznie, często zbyt wolno. Młody bramkarz "Jagi" Bartłomiej Drągowski w całym spotkaniu tylko raz musiał bronić strzał rywala, reszta uderzeń przelatywała obok. Więcej pracy miał starszy od niego o 21 lat Kotorowski, którego dwukrotnie rywale próbowali lobować z kilkudziesięciu metrów. Jagiellonia utrzymała prowadzenie i w tabeli awansowała na szóste miejsce. Lech jest dopiero dziesiąty i trudno się dziwić, skoro nie potrafił wygrać czterech spotkań z rzędu. Andrzej Grupa Po meczu powiedzieli: Maciej Skorża (trener Lecha Poznań): "Dzisiaj widzieliśmy dwie zupełnie różne połowy. Pierwsza w naszym wykonaniu była bardzo słaba, zupełnie nieudana. I organizacja gry, i pomysł na grę - to wszystko było realizowane na bardzo, bardzo słabym poziomie. Zasłużenie tę część przegrywaliśmy. W drugiej nasza gra już wyglądała praktycznie tak, jak miała wyglądać w pierwszej połowie. Osiągnęliśmy przewagę na połowie przeciwnika, stwarzaliśmy zagrożenie, może nie takie stuprocentowe (...). Jednak dzisiaj nie byliśmy w stanie nawet zremisować z Jagiellonią. - To na pewno bardzo duże rozczarowanie, i dla mnie, i w szatni. Ale to na pewno mocna lekcja dla mnie na temat tego, jak zawodnicy w pewnych sytuacjach reagują, czego mogę się spodziewać, czego mogę oczekiwać od tej drużyny, bo na pewno takie fragmenty meczu jak pierwsza połowa, nie mają prawa się przydarzyć". Michał Probierz (trener Jagiellonii Białystok): "Po pierwsze, wypada mi pogratulować zespołowi. Dwa tygodnie ciężkiej pracy pokazały, że jeśli ci zawodnicy chcą się rozwijać, muszą w taki sposób ciężko pracować. Potem w meczach przychodzi weryfikacja. Mieliśmy bardzo dobre okresy gry, potrafiliśmy się bardzo dobrze utrzymać przy piłce i trochę takiego doświadczenia brakowało nam w niektórych momentach, żeby dobić zespół Lecha. Była taka faza po przerwie i końcówka, gdzie daliśmy się zepchnąć do defensywy, ale trzeba pamiętać, że Lech, na dzisiejsze warunki, to zespół porównywalny składowo z Legią, zespół topowy. Dlatego wiedzieliśmy, że nie możemy pozwolić sobie na jakikolwiek błąd. Chwała drużynie, że drugi z rzędu mecz ligowy gramy bez straty bramki". Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 1-0 (1-0) Bramka: 1-0 Piątkowski (5.) Jagiellonia: Drągowski - Baran, Madera ŻK, Pazdan ŻK, Wasiluk - Frankowski, Grzyb, Gajos, Quintana (85. Dzalamidze), Tuszyński (76. Romanczuk) - Piątkowski (90. Pawłowski). Lech: Kotorowski - Wołąkiewicz (82. Formella), Kamiński, Wilusz, Douglas - Lovrencsics, Trałka ŻK, Jevtić, Kownacki (60. Keita), Pawłowski - Sadajew (46. Ubiparip). Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 7350. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz