Lech kontynuuje znakomitą serię zwycięskich spotkań na wyjazdach - to dzisiejsze było już dwunastym w ogóle (na trzynaście spotkań), a dziesiątym z rzędu. Poznaniacy musieli się jednak mocno na końcowy sukces napracować - Jagiellonia była dla nich znacznie trudniejszym przeciwnikiem niż np. dwa tygodnie temu Piast Gliwice. Poznaniacy lepiej prezentowali się w pierwszych 20 minutach. Wyróżniali się obaj skrzydłowi, szybkością znów imponował Aleksandar Tonew. Pierwszą dobrą sytuację miał jednak grający po lewej stronie boiska Gergo Lovrencics. Węgier dostał piłkę już w polu karnym, ale uderzenie było bardzo słabe. Oba zespoły dobrze radziły sobie w kontratakach, a te zdarzały się po stałych fragmentach rywali. Brakowało jednak skutecznego ostatniego podania. Gdy przychodziło do rozgrywania zwykłych akcji na połowie rywali, lepiej prezentowali się lechici. Rafała Murawskiego czy Kaspera Hamalainena stać było czasem na niekonwencjonalne podanie, Bartosz Ślusarski wyciągał za to stoperów z pola karnego. W 25. minucie po świetnym zagraniu piętą Ślusarskiego doskonałą okazję miał Hamalainen - Fin uderzył jednak lekko i w środek bramki. Chwilę później swoją szanse miała też Jagiellonia. Trudno było zrozumieć, jakim cudem Maciej Gajos z pięciu metrów nie trafił w bramkę Lecha. Jagiellonia zaatakowała i omal nie skończyło się to dla niej stratą gola. Poznaniacy wyprowadzili dwa bardzo groźne kontrataki i w obu główną postacią był Tonew. Bułgar potrafił wyprzedzić rywali, świetnie dośrodkować w pełnym biegu, ale w drugiej sytuacji (z 33. minuty) podjął złą decyzję. Strzelał bowiem z 16 metrów, choć po prawej stronie miał dobrze wbiegającego kolegę. Wcześniej za to z woleja przymierzył Lovrencics, ale niecelnie. Ważny był też strzał z dystansu Rafała Grzyba z 37. minuty - bramkarz gości Jasmin Burić tak nieszczęśliwie interweniował, że wybił palec. Po chwili musiał opuścić boisko, zastąpił go doświadczony Kotorowski. Białostocczanie nie dali mu jednak większej okazji do wykazania się, sami stracili za to gola. Przy bocznej linii poślizgnął się Alexis Norambuena, skorzystał na tym Lovrencics. Węgier wbiegł w pole karne, oszukał Michała Pazdana i strzelił w dalszy róg bramki Jakuba Słowika. Piłka odbiła sie od słupka, a później już wpadła do siatki. Pierwsze minuty po przerwie należały do Lecha, później zdecydowanie lepsza była już Jagiellonia. Mniej więcej od 65. minuty goście skupili się już tylko na obronie korzystnego wyniku, często wybijali piłkę na oślep. Dobrze zaczął sobie radzić przesunięty na środek Dani Quintana, to przez niego gospodarze rozgrywali większość akcji. "Jaga" miał okazje do wyrównania - Dawid Plizga posłał piłkę obok słupka, zaś uderzenie Gajos a z dystansu ładną paradą obronił Kotorowski. W końcówce Jagiellonia atakowała już niemal całym zespołem, ale na boisku i w jego okolicach zrobiło się nerwowo. Poznaniacy grali na czas, przedłużali każde wznowienie. To nie podobało się m.in. trenerowi Tomaszowi Hajcie, który po scysji słownej z Henriquezem został wyrzucony na trybuny. Sędzia Paweł Gil doliczył aż sześć minut, pod bramką Lecha kilka razy się kotłowało. Z bliska głową uderzał Tomasz Kowalski, ale także nie trafił w bramkę. Poznaniacy ostatecznie wygrali 1-0 i chyba żałują, że w tym sezonie pozostały im jeszcze tylko dwa wyjazdowe spotkania - w Warszawie z Legią i we Wrocławiu ze Śląskiem. Autor: Andrzej Grupa Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 0-1 (0-1) Bramka: 0-1 Gergo Lovrencsics (44.) Raport meczowy Zobacz wyniki, strzelców bramek, terminarz i tabelę Ekstraklasy