Wicemistrzowie kraju są obecnie na czwartym miejscu w tabeli i zagrają na swoim boisku w roli zdecydowanego faworyta, choć w ostatnich spotkaniach przed przerwą na mecze reprezentacji nie szło im najlepiej (porażka z Miedzią Legnica i remis z Wisłą Płock). Trener Jagiellonii przestrzega jednak przed lekceważeniem rywala. "Potencjał tej drużyny jest duży i przeciwko niej gra się naprawdę trudno. Pamiętamy, że jeszcze wiosną Cracovia była w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o zdobywane punkty" - zaznaczył Mamrot, cytowany w czwartek przez oficjalną stronę internetową białostockiego klubu. Podkreślił, że nie patrzy na bieżące statystyki krakowian. "Czasami poprzez jedno zwycięstwo zespół odbija się od dna i zaczyna marsz do góry. Być może tak też będzie w przypadku Cracovii, byle tylko już po meczu w Białymstoku" - dodał. "To nie jest liga hiszpańska, w której Real i Barcelona wszystko wygrywają, czy też Bundesliga, w której zawsze zwycięża Bayern. Poziom naszej ligi jest bardzo wyrównany. Pomiędzy poszczególnymi zespołami są tak małe różnice, że miejsca w tabeli przed kolejnymi meczami nie mają żadnego znaczenia" - zaznaczył. Odwołując się do swej rocznej pracy w ekstraklasie dodał, że nie przypomina sobie meczu, który Jagiellonia wygrałaby z łatwością. W zespole dojdzie do zmian kadrowych. Najpoważniejszy problem to brak Tarasa Romanczuka. Lider zespołu wrócił ze zgrupowania reprezentacji z kontuzją kręgosłupa, eliminującą go z gry na 4-6 tygodni. Nie wiadomo, w jakiej dyspozycji fizycznej wrócili pozostali reprezentanci Polski, Litwy i Słowenii. Najwięcej minut na boisku zaliczył Arvydas Novikovas, ale ostatni mecz miał w poniedziałek. W sparingu w minioną sobotę z Mamrami Giżycko zagrali już - kontuzjowani ostatnio - Łukasz Burliga i Mateusz Machaj, ale nie był jeszcze gotowy chorwacki stoper Ivan Runje.