Remis 1-1 z Jagiellonią w Białymstoku niewiele daje Śląskowi Wrocław, który trzy kolejki przed zakończeniem rozgrywek znalazł się bodaj w najtrudniejszym położeniu podczas 15-letniego pobytu w Ekstraklasie trwającego od 2008 r. Nigdy wcześniej piłkarze z Dolnego Śląska nie byli tak mocno zagrożeni degradacją jak teraz - trzy punkty straty do Zagłębia Lubin i Korony Kielce to niebagatelna odległość - te drużyny rozegrają swe spotkania w weekend. Legenda WKS i najlepszy strzelec w jego historii, Tadeusz Pawłowski mówił nam, że takie mecze jak ostatnie spotkania z Górnikiem Zabrze (0-2) i Radomiakiem Radom (0-1) nie mogą się powtórzyć. I faktycznie z "Jagą" wrocławianie zagrali lepiej, co z tego jeśli remis niewiele im daje. Podobnego zdania co "Teddy" był nowy-stary trener Śląska, Jacek Magiera, który mocno zamieszał we wrocławskim składzie. Najstarsi górale nie pamiętali kiedy Ślązacy zagrali dwoma napastnikami, a na takie rozwiązanie zdecydował się "Magik" wystawiając wracającego po kontuzji (złamanie dwóch palców ręki) Erika Exposito i Patryka Szwedzika. Dwaj ostatni zawodnicy byli długo niewidoczni, bo w pierwszej połowie lepiej w piłkę grała Jagiellonia Białystok, która serię dobrych meczów wykaraskała się z ligowych kłopotów. Były szanse Marca Guala, który nie trafił do opuszczonej już bramki, były okazje Jesusa Imaza. Jednak niespodziewanie to Śląsk Wrocław wyszedł na prowadzenie. Diogo Verdasca wybił piłkę na uwolnienie, Michał Pazdan i Israel Puerto przyglądali się sobie kto ma wybić piłkę, między nich wskoczył John Yeboah i z łatwością skierował piłkę do bramki strzeżonej przez Zlatana Alomerovicia. Kwadrans po przerwie, Aurelien Nguiamba fatalnie skiksował, ale do piłki dopadł Tomas Prikryl, którego bezmyślnie sfaulował Victor Garcia. Sędzia Paweł Raczkowski potrzebował podpowiedzi VAR-u, ale ostatecznie słusznie podyktował rzut karny. Marc Gual z rzutu karnego zdobył 15. bramkę w sezonie, Hiszpan jest liderem strzelców w Ekstraklasie. To był pierwszy i ostatni celny strzał "Jagi" w tym meczu. Na 10 minut przed końcem za drugą żółtą kartkę wyleciał z boiska Michał Pazdan, ale to nie zmieniło obrazu gry, Śląsk nie ruszył do frontalnego ataku, mimo że punkty potrzebne są mu jak rybie woda. Do końca meczu rezultat remisowy nie uległ zmianie, a piłkarze z Wrocławia są w coraz większych kłopotach. Maciej Słomiński, INTERIA