"Szczerze porozmawiałem z tym chłopakiem. Zapewniał mnie, że nie zawiedzie, bo oprócz nas nie było chętnych, by mu podać rękę. Pomogłem mu w sprawach sportowych, prywatnych i finansowych. W zamian oczekuję tylko dobrej gry. Przynajmniej w pierwszym meczu Kamil dotrzymał obietnicy" - powiedział Cezary Kulesza, wiceprezes Jagiellonii, która za 60 tys. złotych wypożyczyła Grosickiego. W sobotę podopieczni Michała Probierza pokonali Arkę Gdynia 3:0, a bohater tego tekstu zanotował asystę. Jak się dowiedział "Przegląd Sportowy", białostoczanie mają prawo pierwokupu i chcą z niego skorzystać. Według informacji, które docierają z Legii cena za utalentowanego zawodnika nie jest szokująca - 500 tysięcy złotych. "Podpisaliśmy z Kamilem trzyletni kontrakt, który ma obowiązywać od czerwca 2009. Oczywiście, warunkiem, by wszedł on w życie jest przelanie w czerwcu pieniędzy na konto Legii. Na razie za wcześnie jednak dyskutować, czy Kamil ostatecznie zostanie u nas. Ale pierwszy krok wykonał w dobrą stronę. Ja, Tomek Frankowski, trener Michał Probierz dużo rozmawiamy z Kamilem. Mamy nadzieję, że to wszystko do niego dociera. Nie jest też tak, że non stop monitorujemy jego życie, pilnujemy, by nie zbliżał się do zakazanych miejsc. On dobrze wie, ile może stracić. A jak już mnie zawiedzie, to marny jego los" - stwierdził Kulesza. Zakazane miejsca to dla 20-letniego Grosickiego kasyna, do których chodził przegrywając duże pieniądze. Gdy był zawodnikiem Legii, jej działacze starali opiekować się młodym zawodnikiem, ale w końcu dali za wygraną i oddali go do szwajcarskiego FC Sion. Teraz wrócił do polskiej ekstraklasy i w Białymstoku liczą, że najgorsze już za nim.