Wisła zremisowała w Kielcach z Koroną 2-2, a Jagiellonia pokonała Arkę Gdynia 1-0. Różnica punktowa między liderem i wiceliderem zmalała do sześciu punktów. - Zwycięstwo nad Arką przyszło nam wyjątkowo ciężko. Bardzo się męczyliśmy, ale taka wygrana była nam potrzebna. Wcześniej przecież ładnie graliśmy, a przegraliśmy dwa mecze (po 0-2 z Wisłą Kraków i Lechem Poznań) - przyznał Frankowski. 36-letni zawodnik dodał, że wraz z kolegami z drużyny bacznie obserwuje sytuację w tabeli także poniżej drugiego miejsca. - Na każdego musimy teraz uważać. Zespoły od miejsca trzeciego do dwunastego dzielą małe różnice punktowe i wszystko jest możliwe. Dlatego bardzo ważny będzie dla nas mecz w najbliższą sobotę w Lubinie z Zagłębiem, bo porażka pogrąży nas w szarości - ocenił. - W tym sezonie dwa zwycięstwa mogą kompletnie zmienić obraz zespołu. Najlepszym przykładem może być Polonia Warszawa, która dwie kolejki wcześniej była blisko strefy spadkowej, a teraz włączyła się do walki o miejsce premiujące grą w Lidze Europejskiej. Dlatego musimy uważać zarówno na "Czarne Koszule", jak i Lecha Poznań - zauważył "Franek". W piątek w meczu pomiędzy tymi zespołami Manuel Arboleda sprowokował Euzebiusza Smolarka, po czym napastnik Polonii uderzył rywala i zobaczył czerwoną kartkę. - Kolumbijczyk to zawodnik, który gra bardzo twardo i zdecydowanie. Jednocześnie często zachowuje się dosyć infantylnie, w moim odczuciu symuluje. Te dwa obrazy kłócą się ze sobą. Oczywiście też walczyłem z nim dosyć ostro, ale nie było tak gorąco jak między nim a Smolarkiem. Co do jego gry w reprezentacji Polski, to wolałbym, by grali w niej dobrzy i utalentowani Polacy. A Arboleda nie ma polskich korzeni - zakończył Frankowski. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Ekstraklasy