Bartłomiej Drągowski symulował kontuzję. "Mogłem nie pajacować"
Podczas meczu Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok, Bartłomiej Drągowski symulował kontuzję. Zrobił to w sposób, który zbulwersował rywali i obserwatorów.
Wyniki. tabele, statystyki Ekstraklasy - Kliknij!
W 63. min sędzia podyktował rzut karny dla Lechii. Drągowski dyskutował ze swoim kolegą z zespołu, gdy dobrych kilka metrów od niego upadł przedmiot przypominający zapalniczkę.
Bramkarz odczekał jeszcze trzy sekundy i nagle padł jak rażony piorunem. Zajęli się nim lekarze i wydawało się, że nie będzie mógł już kontynuować gry.
Niewiadoma wciąż jednak była jedna - co spowodowało taką reakcję bramkarza.
Odpowiedź przyszła już po meczu. - Moje zachowanie nie było spowodowane wielkim bólem, a raczej podszedłem do tego od strony psychologicznej. Chciałem zdekoncentrować strzelającego rzut karny - tłumaczył Drągowski po meczu.
Bramkarz utrzymywał, że został czymś trafiony, ale przyznał, że nie było to mocne uderzenie.
- Teraz to wydaje się śmieszne i niepotrzebne. Mogłem tak nie pajacować. Liczyłem na to, że wyprowadzę strzelającego z równowagi - przyznał Drągowski.
Sprawę w Canal+ skomentował także Grzegorz Mielcarski. - To dobry bramkarz, ale takie zachowanie nie buduje jego siły i autorytetu. Kibice mogą podłapać i będą się wyśmiewali.
Po meczu Drągowskiemu do śmiechu jednak nie było, bo jego Jagiellonia poległa w Gdańsku aż 1-5 i spadła na 10. miejsce w tabeli.