Na początku sezonu wszystko w grze ofensywnej górniczego klubu było podporządkowane jednemu zawodnikowi: Jesusowi Jimenzowi. Hiszpański napastnik, który po odejściu latem zeszłego roku Igora Angulo, przejął schedę najlepszego strzelca, zdobywał gole jak na zawołanie. Tak było do 2 października, do meczu z Wisłą Płock, który zabrzanie wygrali 4-2. Od tego czasu Hiszpan się zaciął i nie strzela. Nie gra jednak źle, notując dobre podania czy asysty, jak było choćby w emocjonującym starciu z "Portowcami", który był jednym z najciekawszych w 18. kolejce Ekstraklasy. Jak środkowy napastnik Wracając jednak do strzelających dla Górnika bramki piłkarzy, to pod koniec listopada w ligowym klasyku z Legią Warszawa 3-2, do siatki - zaliczając swoje pierwszego gole w Ekstraklasie - trafiali Erik Janża oraz Lukas Podolski. W kolejnym meczu z Górnikiem Łęczna, który drużyna prowadzona przez Jana Urbana wygrała 2-1, premierowego gola w najwyższej klasie rozgrywkowej zdobył dobrze ostatnio spisujący się na skrzydle Robert Dadok. Z kolei w niedzielnym starciu z "Portowcami" do siatki rywala w 87. minucie trafił właśnie Adrian Gryszkiewicz. Swojego pierwszego gola w lidze zdobył w 74. występie i na dzień przed 22. urodzinami. Nie myślał jednak o tym, kiedy pokonywał Dante Stipicę. <a href="https://sport.interia.pl/raporty/raport-studio-ekstraklasa/aktualnosci?utm_source=esatekst&utm_medium=esatekst&utm_campaign=esatekst">Podsumowanie kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasa w każdy poniedziałek o 20:00 - zapraszają: Staszewski, Peszko i goście!</a> Po meczu pytaliśmy Gryszkiewicza, komu dedykuje pierwszego gola w Ekstraklasie. - Dedykuję tą bramkę mojej dziewczynie Kindze. To wspaniałe uczucie strzelić bramkę w Ekstraklasie jeszcze na naszym stadionie i przy naszych kibicach - mówił po spotkaniu. Przy bramce zachował się nie jak środkowy obrońca, ale jak rasowy napastnik. - Poczekałem do skończenia akcji w polu karnym przeciwnika. Jesus Jimenez dostrzegł mnie w polu karnym i dograł piłkę, a ja dopełniłem już praktycznie formalności. Wszyscy spodziewali się, że strzelę bramkę głową, a zdobyłem ją lewą nogą. Bardzo się cieszę, bo zdobyty gol i cenny punkt uratowany - podkreśla. Dwa trudne spotkania Z cieszenia się z premierowego gola nie ma za bardzo czasu, bo w końcówce roku i pierwszej części rozgrywek przed jedenastką z Zabrza jeszcze dwa mecze. W środę grają w Częstochowie w zaległym meczu z Rakowem z 5. kolejki Ekstraklasy, kiedy ekipa spod Jasnej Góry walczyła w europejskich pucharach, a w niedzielę na koniec starcie z liderem - Lechem w Poznaniu. - Znowu mecze z drużynami z czołówki tabeli. Te spotkania z Rakowem i Lechem powinny być podobne do tego ze szczecinianami. Jedziemy tam jednak walczyć i myślę, że wygramy oba te mecze. Forma jest, jesteśmy na fali i mówi to też nasz trener. Nic, tylko teraz podtrzymywać to, a w następnej rundzie grać tak samo. Trochę szkoda, że liga kończy, ale z drugiej strony jest czas na odpoczynek, na przygotowania do rozgrywek i z powrotem wrócić na zwycięską ścieżkę - podkreśla Gryszkiewicz, mocny punkt Górnika w jesiennej rundzie. Michał Zichlarz, Zabrze