Krzysztof Maj związany był z Górnikiem od 9 lat. W ostatnim czasie był wiceprezesem klubu, ale kilkanaście dni temu został przeniesiony na stanowisko dyrektora wykonawczego. W jego pracy i tak niewiele to zmieniło. W klubie 14-krotnego mistrza Polski był bowiem przysłowiowym człowiekiem orkiestrą. Odpowiadał za politykę transferową, za przygotowanie obozów. Pracy miał w nadmiarze. Zmarł nagle w niedzielę, kiedy akurat z trenerem Janem Żurkiem jechał na Słowację oglądać w akcji zawodników, którzy zimą mogliby wzmocnić jedenastkę z Zabrza. Miał 39 lat... Dziś w Zabrzu odbył się pogrzeb pracowitego i lubianego przez wielu działacza, który cały sercem oddany był Górnikowi. Na pogrzeby przyszły tłumy. Byli piłkarze Górnika z trenerem Leszkiem Ojrzyńskim. Byli przedstawiciele Ekstraklasy SA z jednym z jej szefów Maciejem Wandzelem na czele. Byli prezesi wszystkich czołowych śląskich klubów, a także byli zawodnicy, jak choćby były obrońca Legii Marek Jóźwiak. Nie zabrakło też oczywiście kibica numer 1 Górnika Stanisława Sętkowskiego. Wiele osób przyszło na pogrzeb z białymi różami. Prosiła o to rodzina. "Mając na uwadze, że Krzysztof był osobą niezwykle skromną, a przy tym czułą na krzywdę drugiego człowieka, zwracamy się z sugestią, by nie przynosić na uroczystości pogrzebowe dużych wiązanek kwiatów, a jedynie wziąć ze sobą jedną białą różę" - apelowali najbliżsi. Pogrzeb odbył się w kościele Św. Józefa, który sąsiaduje z nowo budowanym stadionem Górnika. Potem kondukt przeniósł się na cmentarz w Zabrzu-Kończycach, gdzie zmarły spoczął. Wczoraj uczczono pamięć Krzysztofa Maja podczas meczu Górnika z Wisłą, który zakończył się remisem 1-1. Piłkarze z Zabrza zagrali z czarnymi opaskami na rękawach, a spotkanie rozpoczęło się od minuty ciszy.