Zobacz zapis relacji na żywo z tego meczu Adam Nawałka, trener Górnika, miał w niedzielę wielki ból głowy. Za kartki pauzowali Michał Bemben, Michał Pazdan i Mariusz Przybylski, chory jest Adam Banaś, a Aleksander Kwiek nie zdążył wyleczyć kontuzji ścięgna przywodziciela. Tym samym na środku obrony w T-Mobile Ekstraklasie zadebiutował 21-letni Kamil Szymura. Szkoleniowiec Śląska Orest Lenczyk nie miał kłopotów kadrowych, ale i tak postanowił wszystkich zaskoczyć wyjściową jedenastką, w której zabrakło nominalnego napastnika. Najbliżej bramki rywali biegał Waldemar Sobota. Goście w szóstej minucie mogli objąć prowadzenie. Z prawej strony dośrodkował Piotr Ćwielong, w polu karnym do piłki doszedł Łukasz Madej, ale jego strzał Łukasz Skorupski sparował na rzut rożny. Górnik odpowiedział w 13. minucie. Z rzutu wolnego piłkę w pole karne posłał Mariusz Magiera, Dariusz Pietrasiak niefortunnie strącił ją wprost pod nogi Szymury, którego uderzenie sparował Rafał Gikiewicz. Młody obrońca mógł mieć wymarzony debiut. W 32. minucie mieliśmy kontrowersyjną sytuację. Gikiewicz wyszedł daleko do wrzutki z głębi pola, nie złapał jednak piłki walcząc o nią z Danielem Gołębiewskim, a potem lekko pociągnął napastnika zabrzan. Ten domagał się rzutu karnego, ale sędzia Hubert Siejewicz nie odgwizdał przewinienia. Chwilę wcześniej gospodarze stracili kolejnego zawodnika, z kontuzją murawę opuścił Tomasz Zahorski. Pięć minut później padł gol. Z rzutu rożnego dośrodkował Sebastian Mila, w polu karnym "główkował" Jarosław Fojut, Skorupski jeszcze sparował piłkę, ale przy dobitce Fojuta i podbiciu piłki głową przez Piotra Celebana nie miał szans. Pierwsze piętnaście minut po przerwie to bezwzględna dominacja Górnika Zabrze. Na boisku istnieli tylko piłkarze gospodarzy. No, może jeszcze Rafał Gikiewicz, który uwijał się w bramce Śląska i ratował swój zespół przed utratą bramki. Golkiper gości najpierw w 53. minucie sparował strzał Gołębiewskiego, trzy minuty później wybronił główkę Jonczyka, a w 58. brawurowym wyjściem z bramki zmusił do błędu Wodeckiego, tak że gracz Górnika trafił najpierw w słupek, a przy dobitce okrutnie skiksował. Śląsk wytrzymał zabrzańską nawałnicę i w okolicach 60. minuty zaczął uspokajać grę. Duża w tym zasługa Przemysława Kaźmierczaka, którego wejście na plac gry zmieniło sporo w grze piłkarzy Oresta Lenczyka. Jeszcze tylko w 74. minucie groźnym lobem próbował zaskoczyć Gikiewicza Gołębiewski (piłka spadła tuż nad poprzeczką) i na boisku rozpoczęło się panowanie Śląska aż do końcowych minut. Goście groźnie zaatakowali w 81. minucie, gdy głową tuż obok słupka uderzał Dariusz Sztylka, ale prawdziwą perełkę wrocławianie zostawili sobie na 85. minutę. Wtedy prawym skrzydłem ruszył Waldemar Sobota. Zbiegł do środka boiska i wpadł w pole karne. Minął obrońcę i zamiast przełożyć na lepszą - prawą nogę, uderzył z lewej. To była dobra decyzja: podkręcona piłka wpadła do bramki Górnika, odbijając się po drodze od poprzeczki i słupka! Po tym trafieniu gospodarze się już nie podnieśli. Śląsk spokojnie i mądrze rozgrywał piłkę i dowiózł bezpieczne, dwubramkowe prowadzenie aż do końcowego gwizdka arbitra. Paweł Pieprzyca, Rafał Walerowski Powiedzieli po meczu: Trener Śląska Orest Lenczyk: "Piłka nożna jest piękną grą dla tych, którzy wygrywają. Na pewno dzisiejszy mecz nie był najpiękniejszym widowiskiem, widać, było, że obu drużynom zależy na wygranej. My bardzo chcieliśmy odrobić porażkę z Wisłą Kraków odniesioną ostatnio na naszym stadionie. Udało się. Oczywiście gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Były momenty, że Górnik nam dziś pozwalał, ale bywało też odwrotnie i stąd sytuacje pod naszą bramką i nerwowa gra do zdobycia drugiego gola. To co pokazał Waldek Sobota było najefektowniejszym momentem tego meczu. Wiosną wracaliśmy z Zabrza z dwoma samobójczymi bramkami, dziś historia się nie powtórzyła". Trener Górnika Adam Nawałka: "W związku z plagą kontuzji, chorób i żółtych kartek, szanse gry dostali dziś młodzi zawodnicy, na co dzień będący w głębokiej rezerwie pierwszej drużyny. I okazało się, że muszą jeszcze sporo się uczyć. Nie przypadkowo Śląsk jest liderem tabeli, a aspiracje obu drużyn są krańcowo różne. Straciliśmy pierwszą bramkę po stałym fragmencie gry, mimo że na treningach zwracałem uwagę na zagrożenie jakie w takich sytuacjach stwarza Śląsk. W drugiej połowie zagraliśmy tak, jak powinniśmy od początku, ale po raz kolejny okazała się prawdziwą teza, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Moi młodzi zawodnicy dostali taki dodatkowy bodziec, by więcej potu wylewać na treningach, bo tylko wtedy mogą się stać zawodnikami ekstraklasy z prawdziwego zdarzenia". Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław 0-2 (0-1) Bramki: 0-1 Piotr Celeban (37), 0-2 Waldemar Sobota (85). Żółta kartka - Górnik Zabrze: Adam Marciniak. Śląsk Wrocław: Dariusz Sztylka, Piotr Ćwielong. Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok). Widzów 3˙000. Górnik Zabrze: Łukasz Skorupski - Paweł Olkowski, Adam Danch, Kamil Szymura, Mariusz Magiera - Michał Jonczyk (73. Arkadiusz Milik), Krzysztof Mączyński, Adam Marciniak, Tomasz Zahorski (30. Piotr Gierczak), Prejuce Nakoulma - Daniel Gołębiewski. Śląsk Wrocław: Rafał Gikiewicz - Piotr Celeban, Jarosław Fojut, Dariusz Pietrasiak, Krzysztof Wołczek - Łukasz Madej (68. Cristian Omar Diaz), Dariusz Sztylka (90+1. Mateusz Cetnarski), Sebastian Mila, Sebastian Dudek, Piotr Ćwielong (62. Przemysław Kaźmierczak) - Waldemar Sobota. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy