Zabrzanie zagrali we Wrocławiu w mocno eksperymentalnym składzie. W wyjściowym zestawieniu nie było kilku graczy, którzy mają duży wpływ na grę zespołu! Brakowało dwóch środkowych obrońców, kapitana drużyny Michała Koja i Adriana Gryszkiewicza, Erika Janży, a także lidera i najlepszego snajpera drużyny Jesusa Jimeneza. Tego ostatniego oraz Gryszkiewicza nie było już podczas wcześniejszego meczu pucharowego z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski w poprzedni piątek. Tą absencję wszyscy od razu zestawili z informacją o pozytywnym wyników testów na obecność wirusa SARS-CoV-2 podaną przez zabrzan w czwartek. Do Wrocławia "Górnicy" przyjechali w 16-osobowym składzie. Jedynym, który nie zagrał w sobotnim, zakończonym bezbramkowym remisem spotkaniu był rezerwowy bramkarz Bartosz Neugebauer. Pozostali, w tym tak niedoświadczeni gracze, jak 19-letni Aleksander Paluszek czy 20-letni Michał Rostkowski, który w Ekstraklasie zagrał ledwie po raz drugi, a premierowy raz w wyjściowym składzie, wystąpili od pierwszej minuty - Z naszej strony cieszymy się, że możemy być we Wrocławiu i grać. Chcemy robić wszystko, żeby ludzie w tych trudnych czasach mogli zasiąść przed telewizorem i obejrzeć mecz z emocjami. To najważniejsze. Przyjechaliśmy całą kadrą, która jest do dyspozycji - tłumaczył przed meczem ze Śląskiem trener Marcin Brosz. Szkoleniowiec Górnika dodawał. - Zasady są ustalone przed sezonem, my spełniamy wszystkie normy. Dla nas najważniejsze jest grać i dostarczać radości innym. W klubie staramy się pracować według wszystkich procedur, żeby wybiegać na boisko regularnie, bo to jest najważniejsze - zaznaczał trener wicelidera Ekstraklasy. Przypomnijmy, że Ekstraklasa SA przyjęła wytyczne do tych przyjętych przez UEFA. Oznacza to, że jeśli w zespole zdrowych jest przynajmniej 13 zawodników, to mecz można rozegrać. Z drugiej strony dopuszcza się możliwość przełożenia gry, gdy w klubie zakażonych koronawirusem pojawi się więcej niż siedmiu graczy. Tak czy inaczej Górnik z trudnego terenu i to grając w mocno osłabiony składzie wywiózł punkt, a mogło być lepiej, bo zabrzanom wczoraj nie brakowało okazji do zdobycia gola, a raz piłka po uderzeniu napastnika Piotra Krawczyka, który z przodu zastępował Jimeneza, wylądowała na poprzeczce bramki dobrze broniącego Matusza Putnockiego. Po 9 rozegranych grach "Górnicy" na koncie mają 17 punktów i do prowadzącego Rakowa tracą dwa "oczka". Michał Zichlarz