Michał Białoński, Interia: Ja rozumiem, że minęło dopiero kilka tygodni, ale czy czas choć trochę zagoił rany po skandalicznym zwolnieniu pana z Górnika Zabrze? Przypomnijmy, że dowiedział się pan o tym fakcie między treningami od dziennikarzy, a nie od klubu. Do dzisiaj nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za ten ruch, choć wszystkie drogi prowadzą do gabinetu pani prezydent miasta. Pana drużyna, zbudowana za skromne środki, grała ofensywnie, miło dla oka, zakończyła poprzedni sezon na ósmym miejscu. Przecież decydenci mogli pana zaprosić na kawę, poinformować o decyzji, podziękować za współpracę z klasą, a nie robić partyzantkę z dużego, słynnego na całą Europę klubu. Jan Urban, były trener Górnika: Nie za dobrze się czułem i czuję, bo nie tak to wszystko sobie wyobrażałem. Wie pan co? Ogólnie w całej naszej piłce brakuje szacunku. To na pewno musimy poprawić. Tak się dalej nie da. Ja w dalszym ciągu życzę Górnikowi jak najlepiej, ale tę sytuację... Nawet nie wiem jak ją zrozumieć i przyjąć. Pomimo tego, że zmiany trenerów są chlebem powszednim tego zawodu? - Dokładnie. W piłce nożnej jest bardzo trudno o to, aby był spokój, spokojna praca. Naprzemiennie są momenty, w których jest dobrze, średnio, czy źle. Często tych, w których jest średnio czy źle jest więcej. Natomiast ja uważam, że ogólnie za mojej kadencji w Górniku sporo było tych naprawdę dobrych i można było zrobić kolejny krok do przodu. Natomiast teraz mimo wszystko trzeba budować wszystko od nowa, a z tym wiąże się jednak niepewność. A jeśli prześledzilibyśmy sobie polskie kluby, które w ostatnim czasie coś osiągnęły, czy zdobyły, przede wszystkim na rynku krajowym, bo o sukcesy w Europie nam trudno, to w większości przypadków to były kluby, w których panowała stabilizacja. Czy to kadrowa, czy trenerska, czy nawet prezesowska. Dzięki niej wyniki były zdecydowanie lepsze. Jan Urban: Brak szacunku i ciągle obecne kompleksy w polskiej piłce Jasne jak słońce. - Wracając do mojego zwolnienia, to nie, nie i jeszcze raz nie! Nie mogę się z tym pogodzić i powiem tak: długo jeszcze będzie bolało. Byłem zwalniany, będąc nawet na pierwszym miejscu w Ekstraklasie, z Legii Warszawa. Po upływie czasu było widać, że pomimo tego, iż grało się w europejskich pucharach do grudnia, to można było to zrobić całkiem przyzwoicie i połączyć europejskie puchary z wynikami w lidze. Po czasie się niektórzy przekonali, że nie jest to wcale takie proste. Brakuje nam niestety tej stabilizacji. To, co mnie spotkało w Zabrzu jest przykre. Można powiedzieć, że wróciłem do domu, a w domu, niestety, dostałem...No wie pan w co. Kopniaka w tyłek. Życie trenera jest przewrotne. Jeszcze w styczniu był pan poważnie rozpatrywany jako jeden z kandydatów do zastąpienia Paula Sousy w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Media spekulowały, czy Górnik pana zwolni z kontraktu. I zwolnił, tyle że pół roku później i nie do reprezentacji. - Przede wszystkim wydaje mi się , że wielu zawodników Górnika pod moimi skrzydłami zrobiło postęp, rozwinęło się. Osiągnęli najlepsze liczby goli i asyst w karierze. Inni się odbudowali. Wie pan co? Każdy może mieć swój plan, własny punkt widzenia, natomiast tak jak sam pan wspomniał na początku: trzeba usiąść, powiedzieć, co i jak, wytłumaczyć sobie i proszę bardzo. A nie tak, że komuś brakuje odwagi, żeby... powiedzieć po prostu prawdę. Podkreślam, coś, co mnie strasznie podłamuje w naszej piłce, to brak szacunku. Oprócz tego kompleksy. One są w dalszym ciągu obecne. To co z zewnątrz, co nie nasze, wydaje się najlepsze. A wcale tak nie jest i można to spokojnie sprawdzić. I dojdziemy do wniosku, że to nie jest takie proste. Faktycznie, często kluby sięgają po polskich trenerów, gdy nie stać ich już na zagraniczne opcje i trzeba po nich zrobić porządek w szatni. Wszystko zależy od właścicieli klubów. W Rakowie Michał Świerczewski spowodował, że Marek Papszun czuje się szanowany, ceniony i nikt nim nie poniewiera od ponad sześciu lat pracuje. W innych klubach faktycznie, wańka-wstańka. - Ja wiem, że to zależy od ludzi. Często tak się dzieje, że klub sięga po obcokrajowca, a jeśli temu nie wyjdzie i jest konieczność oszczędzania, to co się dzieje? Wtedy sięga się po Polaka. Ta reguła obowiązywała już nieraz i w niejednym klubie. Od pana drugiej kadencji w Legii klub dokonał aż 14 zmian trenerskich w osiem i pół roku, korzystając z zagranicznych opcji od Czerczesowa, przez Hasiego, Jozaka, Klaufuricia, sa Pinto aż po Runjaicia. - Wraca pan znowu do cierpliwości, stabilizacji, systematyczności, czasu, który jest potrzebny, aby w budowie zespołu wszystko zaskoczyło. U nas bardzo często się zdarza, że ocena potencjału drużyny jest wygórowana. Niektórym się wydaje, że ta drużyna może osiągnąć nie wiadomo co. Tymczasem nie jest to takie proste i łatwe. Czytaj też: Jan Urban: To najgroźniejsza pułapka dla Lewandowskiego w Barcelonie Po tym, co pan zrobił w skromnych warunkach w Górniku, można być pewnym, że pan szybko wróci na karuzelę trenerską. Życzę tylko, by trafił pan na prezesa cierpliwego, jak ten z Rakowa. - Wie pan, tyle że przez sposób, w jaki zostałem potraktowany, odbierają człowiekowi chęci do tej pracy. Wiemy, jak to w naszej piłce funkcjonuje, ale trzeba zawsze wierzyć, że będzie lepiej. Czytaj też: Piętnastolatkowie na boiskach Ekstraklasy. "Zasłużyli sobie na to" Rozmawiał: Michał Białoński, Interia