Spotkanie w Gliwicach rozkręciło się dopiero po dwóch kwadransach. W 39. minucie z trafienia cieszył się Kamil Zapolnik, ale sędzia Tomasz Musiał po kilkudziesięciu sekundach i konsultacji z VAR zmienił swoją decyzję, tak że nowy napastnik Górnika nie mógł się cieszyć ze swojego premierowego trafienia w Ekstraklasie. - Nie widziałem tej sytuacji na wideo, ale z tego co mówili koledzy, to był centymetrowy spalony. Tak, że nic więcej nie mogę już dodać ani zmienić - smucił się po spotkaniu 26-letni napastnik. Jedenastka z Zabrza wcale nie musiała przegrać wczorajszego derbowego starcia w Gliwicach 0-1. - Ciężko powiedzieć na gorąco, czego zabrakło. W drugiej połowie mieliśmy kilka sytuacji. Cały czas "dusiliśmy" przeciwnika i w końcówce dostajemy takiego "dzwona". To był strzał życia Badii. Próbowaliśmy się podnieść, ale nie udało się odrobić strat. Musimy się teraz jak najszybciej pozbierać i jeszcze przed przerwą reprezentacyjną zdobyć punkty - podkreśla Zapolnik. Jak to w derbowym meczu, tak też i w sobotę przy Okrzei było gorąco. Szczególnie w końcówce, kiedy to po faulu Przemysława Wiśniewskiego przy ławce rezerwowych Piasta, zawodnicy obu zespołów ruszyli na siebie. Ostatecznie po żółtej kartce zobaczyli Wiśniewski i siedzący już ławce rezerwowych Mateusz Mak. - To mecz derbowy. Każdy dodatkowo jest zmotywowany, do tego trochę prowokacji. Ciężko czasami utrzymać nerwy na wodzy, ale nie wydaje mi się, żeby gdzieś tam była brutalność czy chamskie zachowanie. To po prostu były emocje - tłumaczy Zapolnik. Po 10 ligowych kolejkach zabrzanie są blisko dna ligowej tabeli. Na swoim koncie mają ledwie osiem punktów. W nadchodzącym tygodniu czekają ich dwa mecze. We wtorek w Hrubieszowie spotkają się w I rundzie Pucharu Polski z tamtejszą Unią, a w piątek wieczorem grają u siebie z Lechem Poznań. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy Michał Zichlarz, Gliwice