33-letni Szeweluchin był jednym z bohaterów meczu Górnika z Legią, który zakończył się wynikiem 2-2. Na początku zdobył ładną bramkę, która dała zabrzanom prowadzenie. W chwilę później ponownie mógł się wpisać na listę strzelców, ale minimalnie chybił. - W tej drugiej sytuacji byłem przygotowany, że piłka może mi spaść pod nogi. Nie udało mi się jednak skierować jej do siatki. Wielka szkoda. Będzie mi się to śniło. Co do mojego gola, to Adam Danch dobrze zgrał piłkę w moim kierunku, a mnie nie pozostało nic innego, jak tylko skierować ją do bramki. Takiego wariantu rozegrania rzutu rożnego akurat nie ćwiczyliśmy, ale z reguły tak jest, co innego ćwiczysz, a co innego wychodzi potem na boisku - komentował Szeweluchin. - Co do wyniku, to szkoda pierwszej połowy. Gdyby udało się z niej wyciągnąć maksimum, to być może cieszylibyśmy się ze zwycięstwa. Szkoda, że nie udało się trafić na 2-0. W drugiej części staraliśmy się już utrzymać to, co mamy - podkreśla. Gola obrońca Górnika, razem ze swoimi kolegami, którzy po trafieniu Szeweluchina wykonali kołyskę, zadedykował urodzonej kilka dni temu córeczce Dianie. To trzecie dziecko i trzecia dziewczynka w rodzinie piłkarza z Ukrainy, który w Polsce gra prawie od czterech lat. Po meczu piłkarz otrzymał też od pana Stanisława Sętkowskiego, kibica numer 1 Górnika, dorodnego koguta. Michał Zichlarz z Zabrza