Legioniści rozpoczynali rywalizację od spotkania u siebie. Na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej 1 kwietnia 1970 r. zremisowali bezbramkowo z późniejszym klubowym mistrzem kontynentu, w którym grali wtedy tej klasy piłkarze, co późniejsi wicemistrzowie świata: Wim Jansen, Rinus Israel, Willem van Hanegem, a trenerem był wybitny szkoleniowiec, Austriak Ernst Happel, od nazwiska którego nosi teraz nazwę główny stadion w Wiedniu. Cenny gol Banasia Remisem zakończyło się też pierwsze starcie Górnika z Romą na wyjeździe. Ta rywalizacja przeszła do historii nie tylko polskiej piłki. Dlaczego? Bo żeby wyłonić finalistę, trzeba było rozegrać aż trzy spotkania. To ostatnie rozegrano na neutralnym terenie w Strasburgu. Ale po kolei... Na wyjazdowy mecz "Górnicy" polecieli dwa dni przed spotkaniem specjalnym samolotem LOT-u. Pobyt w Rzymie nie był usłany różami... Na lotnisku na górniczą ekipę nie czekała delegacja gospodarzy, bo oficjele rzymskiego klubu przypuszczali, że polska drużyna przyleci na inne lotnisko. - Przed meczem nie wpuszczono nas ani na Stadio Olimpico, ani na boisko treningowe. Rozruch musieliśmy odbyć na jednym z rzymskich skwerów - opowiada Jan Banaś, który w niedzielę skończył 77 lat, a wtedy był jednym z bohaterów spotkania. To po jego trafieniu w 28 minucie zabrzanie prowadzili. - Włodek Lubański ruszył lewą stroną i z końcowej linii dobrze wrzucił. Ja poszedłem na pierwszy słupek, trafiłem jak należy i pika wylądowała w siatce. Sam mecz na Stadio Olimico, to było coś. Skończyło się naszym szczęśliwym remisem, jednym z trzech w tej rywalizacji - przypomina Banaś. W drugiej połowie dla rzymian wyrównującego gola zdobył Elvio Salvori i skończyło się na 1-1. Gwiazdą rzymian był wtedy Fabio Capello, potem świetny szkoleniowiec, który prowadził m.in. Real Madryt czy reprezentacje Anglii oraz Rosji. Z kolei trenerem był słynny Helenio Herrera. Argentyński trener zwany był "magiem". W latach 60. do triumfów w klubowym Pucharze Europy i Pucharze Interkontynentalnym dwa razy poprowadził Inter Mediolan. Klub z Mediolanu rządził wtedy na światowych boiskach. Słynny trener załamany Jak było w rewanżach? W środę 15 kwietnia 1970 roku Legia przegrała w Rotterdamie 0-2. Z kolei Górnik na Stadionie Śląskim zremisował po dogrywce 2-2. W tej sytuacji potrzebny był trzeci mecz na neutralnym terenie. Ten rozegrano 22 kwietnia 1970 roku we francuskim Strasburgu. Jak pierwszy mecz w Rzymie na Stadio Olimpico, też zakończył się remisem 1-1. Rozstrzygnięcia nie przyniosła też kolejna dogrywka. W tej sytuacji o wszystkim decydował rzut monetą, a raczej żetonem. Szczęśliwą rękę miał kapitan Górnika Stanisław Oślizło i to zabrzanie zagrali potem w finale Pucharu Europy Zdobywców Pucharów we Wiedniu z Manchesterem City, ale to już inna historia. A słynny Helenio Herrera? Pytany o niego dziś Jan Banaś, wtedy jedna z wielkich gwiazd polskiej piłki, który z Lubańskim raz za razem trafiał do siatki rywali, tak go wspomina. - Jedne z najlepszych wtedy trenerów na świecie. Zawsze dobrze ubrany, elegancki i w białym płaszczu. Po trzecim meczu z Romą w Strasburgu, kiedy wygraliśmy losowanie, to w tym białym płaszczu rzucił się w błoto z krzykiem "mamma mia, to jest niemożliwe!". Tak go wtedy zapamiętałem - wspomina z uśmiechem była gwiazda górniczego zespołu. Michał Zichlarz <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-R-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank" rel="noreferrer noopener">Zobacz wyniki, tabelę i najlepszych strzelców PKO Ekstraklasy</a>