Za zabrzanami trudna jesień. Zanotowali kilka cennych, wyjazdowych remisów, ale niewiele spotkań wygrali, bo ledwie pięć. To ostatnie w sobotę z "Jagą". - Zagraliśmy w tym sezonie kilka niezłych spotkań, ale nie udało się w nich wygrać. Teraz wreszcie zwycięstwo i to w wysokich rozmiarach. Odbiór jest taki, że to nasze najlepsze spotkanie. Wygrywamy 3-0 i cieszymy się, bo to było priorytetem, żeby zainkasować trzy punkty i uszczęśliwić naszych kibiców. To się udało - komentował po meczu zadowolony pomocnik "Górników" Łukasz Wolsztyński. Bohaterem meczu na Stadionie im. Ernesta Pohla był bez dwóch zdań Martin Chudy. Piłkarze Jagiellonii dwa razy wykonywali "jedenastki", ale ani jednej z nich nie zamienili na gola. Za pierwszym razem Jesus Imaz minimalnie chybił, a potem słowacki bramkarz nogą odbił piłkę po uderzeniu Tarasa Romanczuka. - Martin rzeczywiście bronił super. I tak to powinno wyglądać - podkreślał po meczu "Wolsztyn", który nie grał w takim niecodziennym spotkaniu, w którym rywal dwukrotnie zmarnował karnego. Ofensywnego piłkarza Górnika zapytaliśmy, co było kluczem do odniesienia wygranej z drużyną z Podlasia. - Było to widać na boisku. Agresywność, a do tego determinacja żeby zdobyć trzy punkty. To zdecydowało, bo boisko na pewno nie pomagało. Byliśmy jednak zawsze o krok od przeciwnika, na mokrej nawierzchni stykowe piłki wygrywaliśmy - tłumaczył. Teraz przed ligowymi zawodnikami krótka świąteczno-noworoczna przerwa. - Jak je spędzimy? Na pewno radośnie, bo nie jesteśmy w strefie spadkowej. I to jest najważniejsze, że tą część sezonu skończyliśmy z twarzą, że wygraliśmy ważne spotkanie. Cieszymy się bardzo, ale z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że przed nami jeszcze długa droga. Z drugiej strony pokazaliśmy w meczu z białostocczanami, że drużynę stać na wiele - podkreśla Wolsztyński. Michał Zichlarz, Zabrze <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy</a>