Zabrzanie tydzień temu odmówili wyjazdu na mecz z ŁKS-em. Wiedzieli co robią, w górniczym klubie bazowali czy bazują na opowieściach swoich byłych zawodników Łukasza Skorupskiego i Szymona Żurkowskiego, którzy występują w klubach we Włoszech, gdzie sytuacja związana z pandemią koronawirusa jest tragiczna, a liczba ofiar przewyższyła już nawet tą w Chinach. Jeszcze przed rozjechaniem się do domów w poprzedni piątek, zawodnicy zapoznali się z restrykcyjnym wewnętrznym regulaminem na trudny czas. Piłkarze do minimum mają ograniczyć wychodzenie z domów, stale monitorować zdrowie swoje czy swoich najbliższych. Otrzymali też zakaz aktywności w mediach, również w społecznościowych. Za tydzień w Zabrzu z pompą miano obchodzić 50. rocznicę występu Górnika w finale Pucharu Europy Zdobywców Pucharów z Manchesterem City. "Górnicy" to jedyny polski klub piłkarski, który zagrał w finale europejskich pucharów. Teraz wszyscy żyją jednak czymś innym. - Piłkarze wciąż nie trenują na stadionie, dzieje się tak w niemal całej Europie. Co nie znaczy, że nic nie robią. Na ile to możliwe, wykonują pewne ćwiczenia w domach, sporo czasu zajmuje też analiza wideo. Czekają na sygnał, że będą mogli wrócić do normalnych zajęć. Nie jest czynny Sklep Kibica, ale zachęcamy do robienia zakupów w sieci. To dziś jedna z niewielu form wspierania klubu. Jesteśmy aktywni w wirtualnym świecie, dlatego zapraszamy do odwiedzania naszej strony czy mediów społecznościowych. Już niebawem zaproponujemy kilka rodzajów aktywności. Zaczniemy póki co wirtualnie świętować 50. rocznicę meczów z Romą i finału z Manchesterem City. Pojawią się specjalnie przygotowane na ten czas produkty, koszulki, szaliki... Wszystko z myślą o naszych kibicach. Co poza tym? Kończy się proces licencyjny na nowy sezon, więc pracy nie brakuje. Trwa też internetowa dyskusja między wszystkimi klubami ligi, jak poradzić sobie w tym trudnym czasie - mówi prezes Górnika Dariusz Czernik. zich