To było popisowe zagranie dobrze rozumiejącego się duetu Wolsztyński - Angulo. Ten pierwszy wypuścił w bój króla strzelców Ekstraklasy, który w polu karnym ograł przeciwników i wyłożył piłkę "Wolsztynowi", który z kilku metrów posłał ją do siatki. W tym momencie chorągiewka trzymana przez sędziego asystenta Krzysztofa Myrmusa była już w górze i prowadzący mecz Jarosław Przybył odgwizdał spalonego. Czekał jednak na decyzje VAR. Za monitorem w poniedziałek siedział Bartosz Frankowski z Torunia. Jak pokazały powtórki, Angulo był w linii czy nawet tuż przed duetem środkowych obrońców Wisły - Lukasem Klemenzem i Rafałem Janickim. Trudno zrozumieć, czym kierował się Bartosz Frankowski dopatrując się w tej sytuacji ofsajdu. O to w Zabrzu mają największe pretensje. - Gol powinien być uznany, nie było spalonego. Gdyby to trafienie Łukasza zostało uznane, to różnie mogłoby się to potoczyć - mówił po meczu Przemysław Wiśniewski, obrońca Górnika. Także inni zawodnicy nie mogli się pogodzić z taką decyzją arbitrów. - Jest przecież VAR. To nieprawdopodobna rzecz przy wideo i przy tej technologii, żeby nie zauważyć wszystkiego. To mógł być decydujący moment. Oba zespoły miały swoje okazje do zdobycia goli. Kluczem było to, kto pierwszy zada cios. My zdobyliśmy bramkę, ale nie została uznana. Szkoda też innych niewykorzystanych okazji, no i ta ostatnia minuta... - żałował po meczu Angulo. W 95. minucie do siatki trafił debiutujący w Wiśle i w Ekstraklasie Hiszpan Chuca. - Trzeba przeanalizować wszystko, co się wydarzyło przy tej sytuacji. Piłka minęła jednego, drugiego, gdzieś tam się poodbijała i znalazła się w siatce. Co zrobić, stało się - żałował po meczu Wiśniewski. W meczach pod Wawelem w ostatnim czasie "Górnicy" nie mają zresztą szczęścia. W sierpniu dwa lata temu, podobnie dramatyczny przebieg, jak poniedziałkowy mecz na Wiśle, miało starcie z Cracovią. Też gole dla rywala padały w końcówce i też swoje dołożył sędzia. Wtedy był to Paweł Raczkowski z Warszawy, który w tym jednym meczu z "Pasami" podyktował przeciwko zabrzanom dwa rzuty karne w ostatnich minutach, zamienione na bramki przez Krzysztofa Piątka, a w końcówce wyrzucił z boiska Adama Wolniewicza. Wtedy skończyło się remisem 3-3. Teraz zabrzanie przygotowują się już do sobotniego meczu z Rakowem Częstochowa u siebie. - Wiadomo, i my i oni jesteśmy po porażce, więc oba zespoły będą chciały zdobyć trzy punkty. My jednak mamy tę przewagę, że gramy to spotkanie na swoim stadionie, przed swoją publicznością. Zrobimy wszystko, żeby wygrać ten mecz - podkreśla Przemysław Wiśniewski. Po trzech seriach gier Górnik ma na swoim koncie cztery punkty. Michał Zichlarz Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz Zobacz ranking Ekstraklasy!