Doświadczony 28-letni pomocnik nabawił się poważnej kontuzji stawu skokowego lewej nogi, w jednym z ostatnich meczów poprzedniego sezonu ze Zniczem Pruszków. Z tego powodu nie zagrał w kilku ostatnich meczach poprzednich rozgrywek. Tegoroczny sezon też zaczął w roli widza. Na szczęście od tygodnia piłkarz trenuje już z drużyną na pełnych obrotach, a jak pokazał wczorajszy mecz w Rybniku, jest w dobrej formie. To właśnie po jego strzale zabrzanie objęli prowadzenie, potem rezultat ustalił, pięknym strzałem z dystansu Marcin Urynowicz. W 1/16 pucharowych rozgrywek rywalem Górnika na wyjeździe będzie Sokół Ostróda (9 sierpnia). - Co do całości, to możemy być zadowoleni. ROW to dobra drużyna. Wiedzieliśmy, że jeżeli jeden czy drugi odpuści, to nie będzie łatwo. Na szczęście pierwsi strzeliliśmy gola i ostatecznie wygraliśmy 2-0. Co do mnie, to cieszą pochlebne opinie, ale ja mam trochę odmienne odczucia. Muszę przyznać, że męczyłem się ogromnie. No ale pierwsze koty za ploty, trzeba było się przemóc, choć w 40. czy 60. minucie miałem taki kryzys, że chętnie bym odpuścił i poprosił o zmianę, ale gdzieś tam ta opaska człowieka mobilizuje do wytrwania. Z drugiej strony nigdy nie byłem takim zawodnikiem, który zgłaszał trenerowi, że chce zejść z boiska. Trzeba było dać z wątroby, ile było można. Cieszę się, że wytrwałem. O to jestem mocniejszy. Pokazałem trenerowi, że będzie mógł na mnie liczyć w kolejnych grach - mówi Matuszek. Teraz przed kapitanem Górnika i zabrzanami spotkanie w sobotę u siebie z liderem Ekstraklasy Wisłą Kraków (godz. 20.30). - Każdy mecz w Ekstraklasie jest arcyważny. Wcześniej graliśmy z mistrzem i wicemistrzem, a teraz z grającą dobrze i skutecznie Wisłą. W ostatnim ligowym spotkaniu nie uciekliśmy się od błędów indywidualnych. W tygodniu pracowaliśmy, żeby ich nie powielać - podkreśla kapitan 14-krotnego mistrza Polski. Michał Zichlarz, RybnikZobacz wyniki 1. rundy