Obaj greccy piłkarze pojawili się w górniczej ekipie w ostatnim dniu zimowego okienka transferowego na początku marca. Zdążyli jeszcze zagrać w meczu z Cracovią (3-2), którego bohaterem okazał się Vassilantonopoulos, który grał za złamanym nosem, a w decydującym momencie zdobył efektownego i zwycięskiego gola od razy trafiając do jedenastki kolejki. Potem był wybuch pandemii koronawirusa i długa przerw w grze. Grecy musieli został w Zabrzu i trenować, jak inni, indywidualnie. Po wznowieniu rozgrywek pomogli Górnikowi w odnoszeniu kolejnych zwycięstw i w wygraniu grupy spadkowej. Świetnie grający na prawej obronie Vassilantonopoulos wystąpił w 11 ligowych grach, w których zdobył dwie bramki. Swoje z przodu dołożył też Gaiakoumakis, który w 12 spotkaniach trzy raz wpisywał się na listę strzelców. Grecy mieli wpływ na to, że po wznowieniu rozgrywek Górnik należał do najlepszych w lidze. Co ciekawe do Zabrza trafili w dużej mierze z poruczenia Józefa Wandzika, byłego bramkarza górniczej jedenastki, a potem Panathinaikosu Ateny, który od lat mieszka i pracuje jako trener pod Akropolem, gdzie prowadzi m.in. swoją szkółkę bramkarską. Co dalej z losami dwójki greckich zawodników? Do Górnika byli przecież wypożyczeni z AEK-u Ateny. - To były dobre strzały. Obaj piłkarze deklarują, że w Zabrzu czują się dobrze. Tutaj jednak nie wszystko zależne jest od nas. Zarówno jeden, jak i drugi mają przecież podpisane kontrakty z AEK-iem. Zobaczymy, jak się wszystko rozwinie. My działamy i walczymy - mówi prezes Górnika Dariusz Czernik. Z nimi w składzie trenerowi Marcinowi Broszowi z pewnością łatwiej byłoby pracować tym bardziej, że jeszcze przed ostatnim meczem sezonu 2019/20 z Zagłębiem Lubin przed tygodniem, Górnik ogłosił, że żegna się z czwórką zawodników: najlepszym strzelcem Igorem Angulo, kapitanem Szymonem Matuszkiem, a także wypożyczonym z VfB Stuttgart Davidem Kopaczem oraz Kamilem Zapolnikiem, którego kontrakt również dobiegł końca. Michał Zichlarz, Zabrze