Wbrew nieuregulowanym rachunkom, jeszcze w październiku piłkarze Górnika spisali się na medal - przez dwa tygodnie byli liderem T-Mobile Ekstraklasy. Nawet tak dobrą postawą nie zdołali uratować finansów klubu, bo te od lat są nie uporządkowane i nawet awans do Ligi Mistrzów nie zbawiłby zabrzan. Antoni Bugajski z "Przeglądu Sportowego" oszacował zobowiązania Górnika i okazało się, że dług wynosi 40 mln zł, z czego 20 mln klub jest winny miastu, 6 mln spółce Allianz - mniejszościowemu udziałowcowi, a bieżący dług np. wobec piłkarzy, którego spłacenie jest warunkiem otrzymania licencji, to 14 mln zł. Według gazety samemu Adamowi Nawałce, Górnik w pewnym momencie zalegał milion zł. Z kolejnymi dotacjami dla Górnika nie pali się miasto, a innego inwestora na razie nie widać. Kto może uratować Górnika? Czy jesteśmy świadkami upadku kolejnej pięknej polskiej marki piłkarskiej po ŁKS-ie, Polonii Warszawa i Widzewie? Oby tak się nie stało. Na stratę klubu, którego piłkarze tłumnie zasilali reprezentację Polski, który grał w finale Pucharu Zdobywców Pucharu, a także 14-krotnie sięgał po mistrzostwo kraju, Polski nie stać. Sytuację pogarsza wlekąca się w nieskończoność budowa stadionu. Gdyby Górnik mógł sprzedawać na każdy mecz 15-20 tys. biletów, a nie tylko 3 tys., byłby w o niebo lepszym położeniu.Czy deską ratunkową będzie emisja obligacji, jaką planuje miasto? Obszerny materiał o finansach Górnika Zabrze, z wyjaśnieniem tego, jak klub wpadał w tarapaty, znajdziecie w piątkowym "Przeglądzie Sportowym".