W 90. minucie wczorajszego meczu Górnik - Korona, który ostatecznie skończył się wynikiem 0-0, jeden z piłkarzy zabrzan po strzale głową trafił piłką w słupek. Gdyby było inaczej, to w walce o utrzymanie dalej byłaby też Termalica, która wczoraj nieoczekiwanie wygrała jednak z Jagiellonią w Białymstoku 1-0 i zapewniła sobie spokojny byt w Ekstraklasie na kolejny sezon. Właśnie w Niecieczy grają w sobotę zabrzanie. Muszą tam wygrać i liczyć na porażkę jedenastki z Łęcznej ze Śląskiem. Zaraz po wczorajszym meczu w Zabrzu, trener Korony Marcin Brosz dopytywał się o wyniki pozostałych zakończonych spotkań. Kiedy dowiedział się, jak skończyło się spotkanie Jagiellonii z Termalicą, to tylko z dezaprobatą pokręcił głową... Załamani takim obrotem sprawy byli też piłkarze gospodarzy. - Nie wiem, co powiedzieć. To nie jest dobry moment, żeby cokolwiek mówić. W pierwszej połowie grało się nam ciężko. Druga w naszym wykonaniu była już jednak lepsza. Niestety, nie mamy szczęścia. Mieliśmy swoje sytuacje, ale nie udało ich się wykorzystać. Wiadomo, że nie jest łatwo, ale od początku rundy tak jest. To samo będzie w ostatnim meczu sezonu. Wciąż jednak są jakieś szanse na utrzymanie się. Jeśli wygramy ostatnie spotkanie i będziemy mieli trochę szczęścia, to będzie dobrze - podkreśla Jose Kante, który wciąż czeka na swojego pierwszego gola w naszej Ekstraklasie. Początek sobotnich spotkań w grupie spadkowej o godzinie 15.30. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz Michał Zichlarz, Zabrze