Przed tygodniem Rada Nadzorcza Ekstraklasy SA podjęła uchwałę o zasadach ograniczenia wynagrodzenia zawodników. Kluby są uprawnione do obniżenia pensji piłkarzy o 50 proc. Nie może być inaczej, skoro liga w tej chwili nie gra, a przestój może okazać się dłuższy niż pierwotnie myślano. Zresztą z takimi problemami borykają się teraz kluby na całym świecie. Czy rozmowy na temat obniżek już się w Zabrzu rozpoczęły? W Górniku niechętnie odpowiadają na to pytanie. Wiadomo, że rozmowy się toczą. Klub informuje tylko, że kiedy dojdzie do jakiegoś konsensusu, to oficjalnie poinformuje o wszystkim. Wielu ekspertów i byłych zawodników, z prezesem PZPN Zbigniewem Bońkiem, wzywa ligowych piłkarzy do rozsądku w tej trudnej i złożonej dla wszystkich sytuacji. Do tego głosu dołącza się też Jan Banaś, jedna z legend Polonii Bytom i Górnika, który z zabrzanami wywalczył dwa mistrzostwa i trzy Puchary Polski, a pół wieku temu, w kwietniu 1970 roku zagrał w finale Pucharu Europy Zdobywców Pucharów, gdzie "Górnicy" mierzyli się we Wiedniu z Manchesterem City. - Na pewno powinno się to odbyć w ten sposób, że zawodnicy z tych kontraktów powinni zejść. W tej chwili liczy się każdy grosz, a wiadomo jaka jest sytuacja, kluby nie grają i trzeba im jakoś pomóc. Wszyscy są w tej chwili w trudnej sytuacji, całe społeczeństwo - mówi 31-krotny reprezentant Polski. Jak będzie faktycznie, to pokażą najbliższe dni. Z piłkarzami nie da się za bardzo na ten temat porozmawiać, bo kiedy wszyscy rozjeżdżali się na przymusową przerwę w połowie marca, to otrzymali rygorystyczny wewnątrzklubowy regulamin, gdzie w punkcie 8 czytamy: "Zakaz aktywności w mediach, również społecznościowych". W tej sytuacji trudno o jakiś kontakt z zawodnikami... Pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce to się zmieni. Jeśli chodzi o sprawy sportowe, to piłkarze Górnika, podobnie jak w innych klubach, trenują indywidualnie w domach i w mieszkaniach. Jedyny kontakt ze sztabem szkoleniowym mają za pośrednictwem Skype'a. Tak też ze sobą komunikują się również trenerzy. Ostatnie ograniczenia sprawiły, że piłkarze nawet za bardzo nie mogą swobodnie pobiegać. Wszystko ogranicza się do ćwiczeń stacjonarnych. - To już trzy tygodnie. Ten czas spędzam z żoną i z psem. Robię tyle ile mogę, ale wiadomo, nic nie zastąpi specjalistycznego treningu bramkarskiego. Ćwiczę w mieszkaniu, żeby być w dobrej dyspozycji, kiedy wrócimy do normalnego treningu. Na razie nic więcej prócz tego i czekania na rozwój wypadków nie można zrobić - mówi bramkarz Górnika Martin Chudy. Michał Zichlarz