82-letni sympatyk zabrzan witał dzwonieniem wychodzących na murawę zawodników i obwieszczał również w ten sposób zdobycie przez gospodarzy gola.Wybranemu przez siebie bohaterowi spotkania przez lata wręczał żywego kurczaka. Taki prezent dostał m.in. grający kilka lat temu w Górniku reprezentant Burkina Faso Prejuce Nakoulma. Na pytanie, co zrobi z ptakiem, odpowiedział z szerokim uśmiechem "sam go ugotuję po afrykańsku i będę go zjadł", co przeszło do zestawu klubowych anegdot.Sętkowski, zwany "Leonem", posiadacz pokaźnych wąsów i poloneza, w którym zawsze wycieraczki są postawione na sztorc, jest obecny na zabrzańskiej arenie od ponad pół wieku. Zna wszystkich w klubie i wszyscy znają jego.Kiedy przed laty dziennikarze czekali na ogłoszenie nazwiska nowego prezesa Górnika, "Leon" podszedł zapytać o powód zgromadzenia. Był zdumiony, że przedstawiciele mediów nie wiedzą, kto będzie szefował klubowi i chętnie się podzielił tą unikalną wiedzą, która szybko znalazła potwierdzenie.Jego dzwonka, używanego od 1982 roku, zabrakło podczas sobotniego meczu ekstraklasy z Legią Warszawa, przegranego przez gospodarzy 1-2.Śląski klub zwrócił się do kibiców o pomoc w znalezieniu innego "instrumentu", też związanego z Górnikiem lub Zabrzem.Autor: Piotr Girczys