We wtorek Rafał Kurzawa - niedawny reprezentant Polski, przez ostatnie pół roku pozostający bez klubu - formalnie znów stał się graczem polskiej Ekstraklasy. Nie związał się jednak z Górnikiem, na co wszystko wskazywało, lecz z Pogonią. Czy do samego końca grał na dwa fronty? Czy zjawił się w Zabrzu tylko po to, żeby podbić wysokość kontraktu w Szczecinie? Nikt przy Roosevelta otwarcie nie stawia takich zarzutów. Niesmak jednak pozostał. Łukasz Żurek, Interia: Informacja o kontrakcie podpisanym przez Rafała Kurzawę w Szczecinie była dla pana czymś więcej niż zaskoczeniem? Dariusz Czernik, prezes Górnika Zabrze: - W różnej roli "siedzę" w piłce już na tyle długo, że nic mnie nie jest w stanie zaskoczyć. I ta sytuacja też mnie nie zaskoczyła. Ale poczułem się... Inaczej - myślałem, że w tym przypadku nie stanie się tak, jak się stało. To dla Górnika potwarz? Wydaje się, że Kurzawa nie grał do końca fair. - Nie, "potwarz" to złe słowo. Mamy wszyscy w klubie poczucie, że wykonaliśmy kawał dobrej, uczciwej i solidnie przygotowanej roboty - naszym zdaniem zakończonej dojściem do porozumienia. W zasadzie nie mamy sobie nic do zarzucenia. Cały czas chcemy wierzyć, że w piłce, w ogóle w sporcie, może być normalnie. Również wtedy, kiedy rozmawia się o kontraktach i pieniądzach. Ze strony zawodnika tym razem tej normalności zabrakło? - Nie chcę tego oceniać, bo to nie moja rola. Mogę krótko przedstawić fakty. W ciągu czterech miesięcy złożyliśmy Rafałowi cztery propozycje gry w Górniku, wiedząc, że jest w bardzo trudnej sytuacji, że nie ma klubu. Pierwsza oferta pojawiła się jeszcze jesienią. Potem była rozmowa w grudniu, żeby zaczął z nami trenować od stycznia. Przedstawiliśmy mu bardzo konkretne warunki finansowe. Wtedy odmówił. I wydawało się, że sprawa jest zamknięta. Temat wrócił w ostatni czwartek. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Piłkarz pojawił się w Zabrzu? - Przyjechał na rozmowy w poniedziałek. Był w moim gabinecie od 13:00 do 16:20, w rozmowie uczestniczył jeszcze Artur Płatek. Pogadaliśmy o wszystkim. Głównie o przyszłości Rafała i pomyśle Górnika na niego. Tak jak powiedziałem wcześniej, z naszej strony było przekonanie, że wszystkie szczegóły zostały dograne. Przystaliśmy na jego propozycję trzyipółletniej umowy - do czerwca 2024 roku. Przyznam, że ten punkt negocjacji nieco nas zaskoczył. Myśleliśmy, że zawodnik będzie chciał krótszej umowy. Miał prawo narzekać na warunki finansowe? - O finansach oczywiście nie mogę i nie chcę mówić. Mogę tylko zdradzić, że od przyszłego sezonu miałby najwyższy kontrakt w klubie, a w krótkiej perspektywie być może najwyższy, jaki kiedykolwiek w Górniku podpisano. Zwykle każdy chce więcej i zakładam, że ostatecznie w nowym klubie Rafał więcej dostanie, ale kiedy wychodził z gabinetu, mieliśmy ustalone warunki konstrukcji kontraktu do lata 2024. Myślę, że oferta była godna. Adekwatna do naszych możliwości finansowych i do tego, jakim Rafał może być piłkarzem, kiedy jest dobrze przygotowany do gry. To pokazuje, że wiązaliśmy z nim duże nadzieje na kolejne lata. Dalej wypadki nie potoczyły się jednak po waszej myśli. Kurzawa jest dziś zawodnikiem Pogoni. - We wtorek miał przejść w Zabrzu badania medyczne, był już na nie umówiony. Jednak wcześniej wieczorem, po naszym meczu ze Stalą Mielec, na który zresztą wstępnie się nawet wybierał, zadzwonił i poprosił o trochę więcej czasu do namysłu - bo pojawiła się właśnie bardzo ciekawa propozycja z innego klubu. Trudno mi uwierzyć, że nagle w poniedziałek, między 18:00 a 22:00, krótko po tym, kiedy już na piśmie dostał naszą propozycję kontraktu, inny klub - teraz już wiemy jaki - zdecydował się złożyć mu ofertę, o której wcześniej on nie wiedział. Mówiąc te słowa, absolutnie nie chcę uderzać w Pogoń, bo akurat jej wina jest tutaj żadna. W Szczecinie też mocno uwierzyli, że rozmawiają z zawodnikiem, który w lidze szybko może stać się tą samą gwiazdą, na jaką wyrósł w sezonie 2017/18. - Gdybyśmy nie zakładali, że będzie co najmniej tak samo dobry albo lepszy, w ogóle nie siadalibyśmy do rozmów i nie przystalibyśmy na taką długość kontraktu, która była pomysłem Rafała. Znamy go od juniora. I nie ukrywam, że mamy do niego sentyment, bo wykonał tu dużo dobrej roboty. Pomógł klubowi po roku awansować do Ekstraklasy i wywalczyć puchary, jako zawodnik Górnika pojechał na mistrzostwa świata. Było w nas takie przeświadczenie, że jesteśmy klubem, który może mu teraz pomóc i któremu on może pomóc. Mamy świadomość - i mam nadzieję, że Rafał też ją ma - jak wiele zawdzięcza trenerowi Broszowi, który zrobił z niego naprawdę klasowego piłkarza. Trener bardzo chciał mieć tego zawodnika w zespole i wielokrotnie rozmawiał z nim na temat gry w Górniku. Drzwi dla Kurzawy są już przy Roosevelta definitywnie zamknięte? - Nie piastuję może długo obecnego stanowiska, ale półtora roku temu to ja siedziałem z nim do północy ostatniego dnia w letnim okienku transferowym. Minuty zdecydowały o tym, że nie został wypożyczony z francuskiego Amiens do Górnika. Wtedy nie wyszło, nie wyszło i teraz. Wydaje mi się, że hasło "do trzech razy sztuka" w tym przypadku nie zadziała. Na pewno nie z moim udziałem. Zresztą... Ktoś powiedział we wtorek wieczorem, że widocznie musiało tak być. Rafał podpisał długi kontrakt gdzie indziej - życzę mu, żeby spędził tam miło czas i odnosił sukcesy. Niech mu się wiedzie. Rozumiem, że to do tej pory pana największe rozczarowanie w roli sternika klubu. - W okresie transferowym wiele rozmów rozpoczyna się i nie kończy, więc słowo "rozczarowanie" nie jest najlepsze. To jest też biznes - jedna oferta jest lepsza, druga gorsza, zwykle wybiera się tę pierwszą. Tylko że poza tym, co się w życiu robi, dla mnie istotne jest też, jak się to robi. A tutaj mimo wszystko mieliśmy przypadek specyficzny. Piłkarz w poniedziałek wszedł na rozmowy do klubu i wszyscy się do niego z niekłamaną radością uśmiechali, witając go słowami "fajnie, że wracasz". Od sekretarki i kierownika zespołu po każdego innego pracownika. To nie był jeden z kolejnych piłkarzy, który po prostu pojawia się w drużynie. Zresztą powiedziałem mu to, kiedy siedzieliśmy w gabinecie, mając w tle stadion. Mówię: "Rafał, pewnie, że można się licytować o tysiąc euro w lewo czy w prawo, ale ja mam przekonanie, że jak ty tu zostaniesz, to któregoś dnia zawiśniesz na tym stadionie w Galerii Sław", a tego nie da się przeliczyć na kolejny punkt w kontrakcie. Teraz to się już wydaje niemożliwe, bo w Górniku pewnie nie zagra. Trudno będzie o tych ostatnich godzinach tak po prostu zapomnieć... - Środa była kolejnym dniem pracy. Nowe tematy, nowe wyzwania, przygotowania do meczu z Lechią. Nie było specjalnie czasu i ochoty wracać do tematu, choć po telefonach, SMS-ach, czy rozmowach z pracownikami, kibicami, naszymi sympatykami, mam nieodparte wrażenie, że wiele osób nie tak wyobrażało sobie finał tej sprawy. We wtorek koło południa zawodnik zadzwonił i poprosił jeszcze o czas do środy, a kilka godzin później pojawiło się jego zdjęcie w necie w koszulce Pogoni. Ze swoich źródeł, jeszcze z czasów dziennikarskich, dostałem wcześniej informację, że Rafał Kurzawa nie będzie grał w Górniku i wybrał propozycję Pogoni. Co pan wtedy pomyślał?- Naprawdę szanuję jego wybór. Ma trójkę dzieci, myśli o przyszłości, pewnie podjął tę decyzję po konsultacji z kilkoma bliskimi osobami. Szkoda, że o wszystkim dowiedzieliśmy się nie od niego, tylko w inny sposób. W Górniku spędził sporą część swojego życia, w ostatnich dniach rozmawiał tutaj z ludźmi, których zna wiele lat. Nie zadzwonił z krótkim "dziękuję, że daliście mi ofertę, ale wybrałem inną". Usłyszałby "ok, szanujemy to, życzymy ci powodzenia". Tylko tyle i aż tyle. Wiem, że późno w nocy kontaktował się z trenerem. Do dyrektora Artura Płatka ani do mnie telefonu nie było. Rozmawiał Łukasz Żurek PKO Ekstraklasa - wyniki, tabela, strzelcy, terminarz