- W naszym domu w Columbus preferuje się polską Wigilię i tak będzie zawsze. Na Wigilię przygotowujemy 12 potraw, a potem idziemy do kościoła na pasterkę. Celebrujemy święta Bożego Narodzenia tak jak matka nas kiedyś uczyła - przyznaje Robert Warzycha, który był wcześniej zawodnikiem, a później przez cztery lata trenerem Columbus Crew. Nic więc dziwnego, że bardzo zżył się z tym miastem i osiadł tam na stałe. Columbus jest stolicą stanu Ohio, a zostało nazwane na cześć Krzysztofa Kolumba. - To miasto jest idealne do wychowywania dzieci. Jest czyste, ma płaskie krajobrazy. Gór nie widać, ale to mi nie przeszkadza. Ma za to dużo pól golfowych. Columbus ma poza tym jeden z największych w Stanach uniwersytetów - wymienia zalety miasta Warzycha. Na Wigilię w domu Warzychów obowiązkowo pojawia się trzymetrowa choinka, która jest atrakcją dla rodziny i odwiedzających ich przyjaciół. - Obowiązkowo musi to być żywa choinka - wyjaśnia dyrektor sportowy Górnika i dodaje, że w przygotowania Wigilii świątecznej on także ma swój udział. - Ja robię rybę i kroję sałatkę. No i ubieram wspomnianą choinkę. A pod stołem kładziemy sianko. Oczywiście, śpiewamy kolędy, przekazujemy sobie prezenty. Wigilia, to dla nas, jak dla każdej polskiej rodziny, szczególny wieczór - przyznaje Warzycha. "Opowieść wigilijna" dyrektora sportowego Górnika nie może pominąć życzeń dla kibiców. - Z okazji świąt i nowego roku chciałbym im złożyć jak najlepsze życzenia. A przede wszystkim życzyć im cierpliwości. By nadal mieli takie podejście do Górnika, jakie pokazali - szczególnie w tych meczach, w których przegrywaliśmy. Okazało się, że są z drużyną na dobre i złe. Po prostu - jesteście wielcy! - dodaje na koniec Robert Warzycha.