- Przede wszystkim cieszę się, że udało się nam wygrać bardzo ważne spotkanie. Wygraliśmy mecz przy wsparciu naszych kibiców. Trzeba też powiedzieć, że mieliśmy trochę szczęścia, którego zabrakło nam wcześniej. W sobotę nie miał go za to nasz przeciwnik. Tak, że jest zadowolenie, radość z trzech punktów na święta i już trzeba myśleć o tym, żeby jak najlepiej przygotować się do rundy wiosennej - podkreśla słowacki bramkarz górniczej jedenastki. Chudy dwa razy był w sobotę nie do pokonania dla białostoczan z karnych. W I połowie jedenastki nie wykorzystał najlepszy snajper "Jagi" Jesus Imaz. Posłał piłkę minimalnie obok słupka. W drugiej połowie Chudy w świetnym stylu wybronił piłkę bitą z jedenastu metrów przez Tarasa Romanczuka. - Uderzył w środek i jeszcze trochę w moją stronę, więc nogą obroniłem. W tym momencie czekałem, bo widziałem jakie są warunki. Boisko było mokre, przegrywali, warto było wyczekać w tej sytuacji do końca i tak też zrobiłem - oceniał sytuację z 69 minuty. Dzięki efektownej wygranej z Jagiellonią 3-0 Górnik kończy pierwszą część sezonu z 23 punktami na koncie na 12 miejscu. Białostoczanie wypadli za to poza czołową ósemkę. Dodajmy, że Martin Chudy zagrał jesienią we wszystkich 20 meczach od pierwszej do ostatniej minuty. Teraz udaje się do siebie do domu na Słowację, a krótki świąteczno-noworoczny urlop spędzi z narzeczoną w... Nowym Jorku. Tam przywita 2020 rok. Potem powrót do Zabrza. Górnik treningi wznawia 8 stycznia. Michał Zichlarz, Zabrze