Sobotnie spotkanie 23. kolejki PKO Ekstraklasy między Górnikiem Zabrze a Jagiellonią Białystok od samego początku zapowiadało się na ciekawy mecz. Drużyna prowadzona przez Adriana Siemieńca pojechała na Śląsk podbudowana awansem do półfinału Pucharu Polski i zmotywowana możliwością umocnienia się na pozycji lidera rozgrywek. Obawy budził jedynie fakt, czy zespół zdąży się zregenerować po wygranym dopiero po dogrywce pucharowym starciu z Koroną Kielce. Piłkarze z Białegostoku mieli na odpoczynek niespełna trzy dni. Nie mogli też spodziewać się łatwej przeprawy, bo podopieczni Jana Urbana dobrze prezentują się po przerwie zimowej. Wiosenne zmagania zaczęli od dwóch zwycięstw, by w ostatniej kolejce ulec na wyjeździe Widzewowi Łódź. Górnik zaskoczył lidera Ekstraklasy. Gra wymknęła się Jagielloni spod kontroli Pierwszy kwadrans spotkania pokazał, że obawy o formę zawodników z Podlasia nie były potrzebne. Białostoczanie dobrze prezentowali się na boisku, próbowali budować akcje, a intensywna i otwarta gra obu zespołów mogła podobać się kibicom. Poza pojedynczymi sytuacjami, białostoczanom nie udało się jednak poważnie zagrozić bramce strzeżonej przez Daniela Bielicę, a przewaga optyczna i dobra gra Jagielloni nie znalazła przełożenia na wynik spotkania. Najbliżej sukcesu piłkarze gości byli w 18. minucie, po od samego początku bardzo dobrze zbudowanej akcji. Kristoffer Hansen zameldował się na prawym skrzydle i doskonale dograł do nadbiegającego Jesusa Imaza. Górnik Zabrze mógł mówić o ogromnym szczęściu, bo napastnik gości nie wykorzystał rewelacyjnej okazji i pomylił się nieznacznie, nie trafiając w światło bramki. Gospodarze nie czekali długo z odpowiedzią. Lawrence Ennali urwał się rywalom lewą stroną, ale zapędy piłkarzy Górnika powstrzymał ryzykownym wślizgiem Jakub Lewicki. Od tego momentu gra zaczęła wymykać się Jagielloni spod kontroli, a do głosu coraz częściej dochodzili zabrzanie z kolejnymi kapitalnymi kontratakami. Wcześniej stłamszeni przez białostoczan, odzyskali równowagę i zaczęli budować swoją przewagę na boisku. I to oni z jednobramkowym prowadzeniem schodzili do szatni na przerwę po pierwszej połowie. W 24. minucie Erik Janža sprytnie rozegrał rzut wolny, posyłając futbolówkę miękkim dośrodkowaniem na 16. metr prosto pod nogi Damiana Rasaka, a ten bez zawahania uderzył na bramkę. Piłka po koźle otarła się jeszcze o Tarasa Romanczuka, a źle ustawiony bramkarz gości nie był w stanie obronić strzału. Gol dodał zawodnikom gospodarzy skrzydeł, ale mimo kilku świetnych akcji nie udało się podwyższyć prowadzenia. Okazji na wyrównanie jeszcze przed przerwą nie wykorzystali także przyjezdni. Już w doliczonym czasie gry obrońcy zablokowali strzał Michała Skrzypczaka, a Nené z 18. metra uderzył nieznacznie obok słupka. Sportowe emocje w Zabrzu. Górnik z trzema punktami, Jagiellonia może spaść poza podium Sportowych emocji nie brakowało także w drugiej połowie meczu. Znów lepszy początek zanotował lider ekstraklasy, choć wydawało się, że powoli daje o sobie znać zmęczenie pucharowym starciem z Koroną Kielce. Wszystkie konstruowane przez zespół gości akcje były konsekwentnie blokowane przez zawodników gospodarzy, którzy nie zamierzali pozwolić sobie odebrać prowadzenia. I to właśnie oni znów zaczęli coraz częściej dochodzić do głosu i ostatecznie cieszyli się z kolejnego sukcesu. Najpierw w 60. minucie Zlatan Alomerovic jeszcze uratował Jagiellonię przed utratą drugiego gola. Świetne, mocne zagranie Lukasa Podolskiego na wolne pole uruchomiło Lawrence'a Ennaliego, który wpadł z piłką w pole karne i uderzył w kierunku bramki. Jego strzał nogami zablokował bramkarz zespołu z Białegostoku. Mówią jednak, że "co się odwlecze, to nie uciecze" i już dwie minuty później Górnik Zabrze umocnił się na prowadzeniu. Tym razem Ennali wykorzystał podanie od Podolskiego i efektowną podcinką umieścił piłkę w siatce. Goście starali się jeszcze odrobić straty i błyskawicznie odpowiedzieli na drugą bramkę górnika. Już trzy minuty później kontaktowego gola dla gości zdobył Kaan Caliskaner. To jednak ostatnie, na co było stać w sobotę Jagiellonię i podopieczni Adriana Siemieńca nie odwrócili już losów meczu. Może to być dla nich szczególnie bolesna porażka, kosztująca ich pozycję lidera, a nawet miejsce na podium. Wygrane Śląska Wrocław, Lecha Poznań i Pogoni Szczecin będą bowiem dla białostoczan oznaczały spadek na czwartą pozycję w tabeli.