Spotkanie na Stadionie Miejskim odbywało się przy padającym deszczu, tak, że zarówno przed jedną, jak i drugą bramką piłka wyczyniała cuda, a bramkarze obu zespołów: Rafał Leszczyński i Grzegorz Kasprzik mieli pełne ręce roboty, a nie zawsze byli w stanie skutecznie interweniować. Tak było choćby przy trafieniu na 2-2 dla Górali, kiedy strzałem głową wyrównał Damian Chmiel. Piłka zmierzał w środek bramki, gdzie stał akurat Kasprzik. Wydawało się, że bramkarz zabrzan nie będzie miał problemów z jej złapaniem. W ostatnim momencie futbolówka tak jednak zmieniła lot, że kompletnie zaskoczyła bramkarza Górnika i ku jego konsternacji wylądowała w siatce... - To była kuriozalna bramka. Szkoda, że tak się to potoczyło, bo do Bielska przyjechaliśmy z myślą zdobycia trzech punktów. Niefortunnie stracona bramka na 2-2 była jednym z kluczowych momentów. Ten remis to dla nas strata dwóch punktów. Dalej jednak myślimy o włączeniu się do walki o awans. Przed nami trzy mecze, w tym dwa u siebie, w których będziemy chcieli zdobyć komplet trzech punktów - mówi Interii Plizga, dziś jeden z najlepszych piłkarzy na boisku. - Nie rozumiem pytań o to czy już straciliśmy szansę na awans. Przecież to dopiero 1/3 rozgrywek, a do wywalczenia awansu trzeba zdobyć 66-70 punktów. Przed wszystkimi jeszcze daleka droga. Piłka to szacunek. Musimy kreatywnie grać z przodu, a do tego dołożyć uważną grę w defensywie - podkreśla trener Górnika Marcin Brosz. Po 16 kolejkach pierwszoligowych zmagań i Górnik i Podbeskidzie mają na swoim koncie po 21 punktów, tracąc do drugiej w tabeli Chojniczaniki już dziesięć "oczek". - Też nie zgadzam się z tezą, że już wszystko stracone. Nawet jeśli będziemy mieli teoretyczne szanse na awans to będziemy walczyć. Jeśli nie, to dojdzie do trzęsienia ziemi, ale nie jest jeszcze tak czarno - mówił z kolei Jan Kocian, szkoleniowiec Podbeskidzia. Michał Zichlarz, Bielsko-Biała