W 91. minucie przy stanie 2-2 Górnik przeprowadzał ofensywną akcję. Jesus Jimenez wbiegał w pole karne Pogoni, a na jego drodze stanął, a właściwie usiadł Konstantinos Triantafyllopoulos. Napastnik gospodarzy widząc to, próbował kiwnąć rywala, ale było już za późno i w efekcie Portowiec zaatakował nogę postawną przeciwnika i powalił go na ziemię. Sędzia Tomasz Musiał będący dość blisko akcji widział to zdarzenie, lecz nie uznał go za przewinienie i nakazał kontynuować grę. Niestety arbitrzy VAR (Jarosław Przybył i Radosław Siejka) nie zdecydowali się na interwencje, co wydaje się być poważnym błędem. Analizując powtórki nie ma cienia wątpliwości, że zachowanie Triantafyllopoulosa było celowe i świadome. Zachował się on niecodziennie i zamiast np. zaatakować piłkę, bądź wykonać wślizg, usiadł na ziemi i w ten sposób sfaulował swojego przeciwnika. Moim zdaniem jest to faul, który miał miejsce na linii pola karnego, co oznacza, że Górnikowi należał się rzut karny. Tak się niestety nie stało i trudno powiedzieć, jak zinterpretowali to sędziowie. Karny w końcówce meczu, mógł dać szansę Górnikowi na objęcie prowadzenia i ewentualną wygraną. Tak się jednak nie stało i teraz możemy jedynie gdybać i zastanawiać się, dlaczego sędziowie VAR nie podjęli interwencji. Warto dodać, że w 4. minucie spotkania sędzia Tomasz Musiał podyktował rzut karny dla Pogoni za faul Grzegorza Sandomierskiego. Decyzja sędziego była jak najbardziej prawidłowa, gdyż bramkarz Górnika chcąc złapać piłkę, został uprzedzony przez Jeana Carlosa, który pierwszy zagrał futbolówkę, a następnie został "wycięty" przez golkipera. Arbiter nie zdecydował się na karę indywidualną dla Sandomierskiego i była to prawidłowa decyzja. Mieliśmy tutaj przykład przerwania akcji korzystnej w walce o piłkę, a gdy ma to miejsce w polu karnym, to należy obniżyć karę i odstąpić od żółtej kartki, gdyż rzut karny jest wystarczającą karą dla całego zespołu. Łukasz Rogowski