W pierwszym meczu rundy wiosennej Adam Banaś strzelił swoją debiutancką bramkę w ekstraklasie, przerywając tym samym fatalną passę Górnika, który w całej rundzie jesiennej nie potrafił strzelić gola na wyjeździe. Niewiele zabrakło, by 27-letni stoper wpisał się na listę strzelców również w kolejnym spotkaniu. - Po meczu z Arką miałem niedosyt i żal do siebie, że nie trafiłem do siatki. Najpierw z rzutu wolnego trafiłem w poprzeczkę, a w samej końcówce Bartosz Ława wybił mój strzał z linii bramkowej. W tej drugiej sytuacji starałem się skierować piłkę w światło bramki, choć piłka nie była łatwa do opanowania. Na pewno mogłem to zrobić lepiej, ale to były ułamki sekund i niestety nie było czasu na rozmyślanie - tłumaczy "Banan". Wychowanek Ruchu Radzionków liczy, że szczęście, które chwilowo go opuściło, powróci już w najbliższej kolejce. - W meczu z Lechem? Czemu nie! Przede wszystkim chciałbym, abyśmy zagrali dobrze w defensywie i nie stracili gola. To powinno być kluczem do sukcesu - dodaje. O tym, że nie będzie łatwo wiedzą niemal wszyscy. "Kolejorz" jest liderem polskiej ekstraklasy, a do niedawna z powodzeniem występował w Pucharze UEFA. Podopieczni Franciszka Smudy są także najbardziej bramkostrzelną drużyną (36 bramek - przyp. red.), a wartość Roberta Lewandowskiego na transferowym rynku rośnie niemalże z każdym dniem. Banaś uważa jednak, że zabrzanie nie powinni się oglądać na rywali, tylko sami zagrać jak najlepiej potrafią. - Do meczu z Lechem musimy podejść bardziej skoncentrowani niż do spotkania z Arką. A wydaje mi się, że musimy potraktować ten mecz tak samo, jak prestiżowe Wielkie Derby Śląska w Chorzowie. Tam nasza walka, determinacja, siła woli i pragnienie zwycięstwa były na najwyższym poziomie. Jeśli tak będziemy wszyscy myśleć, to uważam, że stać nas na zwycięstwo.