Zobacz składy i szczegóły z Ekstraklasy To pierwsza porażka w sezonie wiślaków, którzy - na wypadek zwycięstwa mogli awansować na trzecią pozycję w tabeli, a tak spadli na 11. Dwie minuty dobrej gry w pierwszej połowie i poprawna druga część to zbyt mało, by myśleć o wywiezieniu punktów z trudnego terenu, jakim jest stadion w Łęcznej. Wisła Kraków była nijaka w ósmym meczu tego sezonu, dlatego nie przerwała fatalnej passy meczów bez zwycięstwa na wyjeździe. A od ostatniej wygranej na boisku rywali minęło... dziewięć miesięcy. Trudno o zdobywanie bramek, gdy najlepszy snajper (Paweł Brożek od ostatniego meczu jest kontuzjowany) zostaje pod Wawelem, a w ataku występuje z konieczności Maciej Jankowski, który choć w tym sezonie błysnął (dwa gole w meczu z Lechią), to nie jest napastnikiem z prawdziwego zdarzenia. Ile krakowianie by dali, by w sytuacji, gdy nie może grać Brożek, mikrofon na piłkarskie buty zamienił Maciej Żurawski. Były znakomity snajper "Białej Gwiazdy" zadebiutował w poniedziałek w nowej roli - współkomentował spotkanie w Łęcznej. W pierwszej części Wisła nie oddała celnego strzału, a taktyka Górnika była prosta, bo z powodzeniem wykonywana od dłuższego czasu - gra na Grzegorza Bonina. Choć kilka razy jego koledzy próbowali uruchomić najbardziej kreatywnego pomocnika gospodarzy, to w końcu wyręczył ich... Tomasz Cywka. Wracający do składu Wisły zawodnik zagrał wprost pod nogi Jakuba Świerczoka, a ten podał do Bonina. Skrzydłowy najpierw "nawinął" Richarda Guzmicsa, a potem nie miał problemów z wykończeniem akcji. Niemoc gości trwała, a Górnik szukał podwyższenia. Oczywiście w charakterystyczny dla siebie sposób - szukając Bonina. Tuż przed przerwą motor napędowy gospodarzy był w doskonałej okazji sam na sam z Radosławem Cierzniakiem, ale tak długo zwlekał z oddaniem strzału, że zdążyłby chyba jeszcze w międzyczasie podrapać się po głowie i pomachać do kibiców, a piłka już była w rękach bramkarza Wisły. Chwilę wcześniej z dystansu uderzał Łukasz Tymiński, ale nad poprzeczką. Gospodarze mogli mieć pretensje jedynie do siebie, że na przerwę schodzą tylko z jedną bramką przewagi. Trener Kazimierz Moskal musiał coś zmienić i na drugą połowę posłał do gry Rafaela Crivellaro. W szatni został Cywka, który musi żałować postawy w tym spotkaniu. Takimi meczami oddala się bowiem od wyjściowej jedenastki. Składną akcję Wisła przeprowadziła w 63. minucie. Dał o sobie znać Crivellaro, który wymienił kilka podań z Jankowskim, a napastnik oddał pierwszy celny strzał w tym meczu. Silvio Rodić popisał się jednak dobrą interwencją. Chwilę potem podwyższyć mógł Grzegorz Piesio, ale jego strzał złapał Cierzniak. Aktywny w tym spotkaniu był Donald Guerrier, który w drugiej części mógł doprowadzić do wyrównania. Ładnie na lewej stronie zakręcił Łukaszem Mierzejewskim, ale uderzył niecelnie. W 74. minucie Wisła mogła się przełamać i odwrócić losy meczu. Faulowany w polu karnym był Crivellaro i natychmiast sam poszkodowany zabrał się do wymierzenia kary. Sprawdziło się jednak stare piłkarskie powiedzenie, że faulowany nie powinien wykonywać rzutów karnych. Uderzył źle - dokładnie w ten róg, w który rzucił się Rodić, a kibice z Łęcznej zaczęli świętowanie. Sygnał dał też trener Jurij Szatałow. Szkoleniowca interesowało jedynie bronienie wyniku i w 78. minucie ściągnął z boiska Bonina, a w jego miejsce wprowadził obrońcę Jana Bednarka. A Wisła szukała wyrównania. Osiem minut przed końcem oddała bodaj trzy strzały na bramkę Rodicia, ale tego dnia bramkarz Górnika był w świetnej formie. Chwilę potem fenomenalnie wybronił też strzał Jankowskiego. Napór gości trwał, ale bez najważniejszego rezultatu - gola. W doliczonym czasie gry nawet Radosław Cierzniak powędrował w pole karne rywali, ale na niewiele się to zdało. Po słabej pierwszej połowie i dobrej drugiej, Wisła przegrała w Łęcznej z do bólu poprawnym Górnikiem 0-1. Po tym meczu obie drużyny zrównały się punktami. Sytuacja na pewno bardziej zadowala gospodarzy, którzy w tym sezonie znów będą bić się o utrzymanie. Krakowianie natomiast mieli walczyć o coś więcej. Wydaje się jednak, że jedynie spokojna praca Kazimierza Moskala może wygrzebać zespół z dołka. 8. kolejka Ekstraklasy: Górnik Łęczna - Wisła Kraków 1-0 (1-0) 1-0 Grzegorz Bonin (22. z podania Świerczoka). Żółte kartki: Tymiński, Świerczok - Głowacki, Mączyński. Górnik Łęczna: Rodić - Mierzejewski, Szmatiuk, Bożić, Leandro - Tymiński, Nowak, Piesio, Basta, Bonin (78. Bednarek) - Świerczok (61. Śpiączka). Wisła Kraków: Cierzniak - Jović, Głowacki, Guzmics, Burliga - Uryga (66. Popović), Mączyński, Cywka (46. Crivellaro), Boguski, Guerrier - Jankowski. Widzów: 5311. Sędziował: Tomasz Kwiatkowski z Warszawy. Z Łęcznej Łukasz Szpyrka