Swoją trenerską karierę Kamil Kiereś długo wiązał z GKS-em Bełchatów. Kilkukrotnie i przez wiele lat prowadził zespół ze Sportowej. Najpierw trenował kadry młodzieżowe, później był asystentem przy seniorach, a następnie głównym szkoleniowcem pierwszej drużyny. Od 2019 roku do chwili obecnej pochodzący z Piotrkowa Trybunalskiego trener jest zatrudniony w Górniku Łęczna. Całkiem niedawno został nawet wybrany "Trenerem Miesiąca Grudnia". Wyróżnienie zawdzięczał niezłej dyspozycji podopiecznych, którzy pod koniec zeszłego roku jako jedyni nie stracili punktu w trzech meczach. Pokonali Jagiellonię Białystok, Cracovię i Zagłębie Lubin. Dzięki temu opuścili strefę spadkową. Jednak nie na długo. Obecnie Górnik, z 24 punktami na koncie, zajmuje 16. miejsce w tabeli Ekstraklasy. Niżej są tylko Wisła Kraków i Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Natomiast Kamil Kiereś ma na głowie dużo ważniejsze, życiowe zmartwienia. Kilka miesięcy temu dowiedział się, że jest poważnie chory. Kamil Kiereś o chorobie. Diagnoza zwalająca z nóg O swojej chorobie trener Górnika Łęczna opowiedział teraz, w rozmowie z "Faktem". Wyjawił, że był zapracowany i przez to odkładał wizytę u lekarza. Jego żona nie odpuszczała tematu i wreszcie jesienią wybrał się na konsultację. Tam przekazano mu diagnozę, która mogła zwalić z nóg. Pierwsze dni po diagnozie ocenia jako "ciężkie". Zadawał sobie pytanie, czy to dla niego już naprawdę koniec. I przyznaje, że nie mógł całkowicie zaangażować się w zawodowe obowiązki. W głowie miał zupełnie inne myśli. "Dziś mogę szczerze powiedzieć, że w niektóre mecze, które prowadziłem po diagnozie, nie potrafiłem zaangażować się w stu procentach. Przegraliśmy 0:4 z Wartą, zremisowaliśmy ze Śląskiem i mnie w tych spotkaniach nie było. Też te z Wisłą Kraków i Stalą Mielec odbyły się poza mną. Przerwa na kadrę pomogła, bo spotkałem się z lekarzami i zmieniłem sposób myślenia" - wyjaśnia. Specjaliści poinformowali go, w jaki sposób może opanować chorobę. Zlecono mu następne badania, a on uporządkował myśli i znów "potrafił wejść w pracę". Pojawiło się też coś jeszcze. Nadzieja i wiara, że będzie lepiej.