"Pasy" problem ze skutecznością mają od początku sezonu. Co prawda krakowianie wbili trzy bramki Legii Warszawa czy Rakowowi Częstochowa, ale w wielu spotkaniach trafianie do siatki sprawiało im ogromną trudność. W efekcie mniej goli od piłkarzy Zielińskiego z drużyn z górnej części tabeli zdobył tylko Lech (Cracovia strzeliła 15 w 14 spotkaniach, a Lech 14 w 13). - Cały czas nad tym pracujemy i raz wychodzi to lepiej, a raz gorzej. A gdyby ktoś znał receptę, by skuteczność była 300-400 procent lepsza w następnym meczu, to zarobiłby olbrzymie pieniądze. To nie jest proste - uważa trener Zieliński. - W ostatnich meczach bramki nam nie wpadały, co wynika z nerwowości i stresu, bo jak nie idzie, to szuka się wszystkiego dookoła... Poza tym mamy bardzo młody zespół i tym chłopcom brakuje nosa Ishaka, spokoju Amarala, umiejętności Josue czy Carlitosa. Ta drużyna się jednak rozwija, dajmy im trochę czasu - dodaje szkoleniowiec. Cracovia. Trener Zieliński: Przy większym szczęściu mogliśmy wygrać Trener Cracovii po spotkaniu nie był zadowolony, bo gdyby Patryk Makuch z trzech metrów uderzył celnie do niemal pustej bramki lub Benjamin Kallman lepiej przymierzył głową, to "Pasy" mogłyby zgarnąć pełną pulę. Choć inna sprawa, że okazje drużyny zaczęły stwarzać dopiero po godzinie gry, a wcześniej w ofensywie niewiele się działo. - W naszej sytuacji mentalnej i kadrowej mogliśmy obawiać się spotkania z rozpędzonym Lechem, natomiast po meczu mamy duży niedosyt. Przy większym potencjale piłkarskim i łucie szczęścia mogliśmy wygrać. Olbrzymie uznanie dla chłopaków. Nie było fajerwerków, ale zagraliśmy dobrze taktycznie. To, co sobie założyliśmy i działo się na boisku, było na wysokim poziomie - uważa trener Zieliński. Remis z Lechem sprawił, że Cracovia jest na ósmej pozycji z 19 punktami. Lech ma o trzy więcej i jest na siódmym miejscu, ale ma też jedno spotkanie rozegrane mniej. PJ