Pierwsza połowa stała pod znakiem pojedynków Kristoffera Velde z Sebastianem Madejskim. W pierwszym górą była bramkarz Cracovii, który końcówkami palców odbił piłkę uderzoną przez pomocnika Lecha. W kolejnej potyczce był remis, ale znów ze wskazaniem na Madejskiego, ponieważ piłka po uderzeniu Velde zatrzymała się na poprzeczce. Wściekły kapitan Wisły Kraków. Dosadnie ocenił kolegę W doliczonym czasie pierwszej połowy ręce w górę mógł w końcu podnieść zawodnik Lecha. Velde przymierzył zza pola karnego przy bliższym słupku i tym razem Madejski piłki nie sięgnął. Przy tym uderzeniu bramkarz Cracovii powinien lepiej się ustawić, ale sporo miejsca strzelcowi zostawili też obrońcy "Pasów". Na przerwę Lech schodził więc z prowadzeniem 1:0 i z ledwie rozgrzaną defensywą, bo w pierwszej części krakowianie tylko raz groźnie zaatakowali, ale strzał Mateusza Bochnaka został zablokowany. Patryk Makuch, pomocnik Cracovii: - Brakuje nam wykończenia oraz odwagi. W drugiej połowie musimy przejąć inicjatywę, odrobić wynik, a następnie myśleć o wygranej. Wydawało się jednak, że wcielenie tego planu w życie nie będzie łatwe, bo Lech nieźle bronił, do tego cały czas atakował. Z biegiem czasu inicjatywę przejmowali jednak gospodarze, zamykając poznaniaków na ich połowie. Momentami Lech grał tak, jakby w przerwie jego zawodnicy biegali interwały, a nie odpoczywali. I wkrótce to się zemściło. Co za interwencja Polaka. Tak gra faworyt Michała Probierza? "Pasy" dopięły swego w 81. minucie, a bohaterami byli rumuńscy obrońcy. Cornel Rapa dośrodkował w pole karne, a piłka trafiła na nogę Virgila Ghity, który wpakował ją do siatki. W końcówce Lech trochę się obudził, ale zrobił za mało, by wygrać i tym samym nie został liderem Ekstraklasy.