- Paradoksalnie zagraliście lepiej niż przed tygodniem z Jagiellonią, ale uzyskaliście gorszy wynik. - Ten remis nie cieszy. Chcieliśmy to spotkanie wygrać, szczególnie że występowaliśmy na własnym stadionie. Trzeba szanować ten punkt, ponieważ ŁKS też miał swoje sytuacje, jednak wynik odbieramy jako naszą porażkę. - W pierwszej połowie mieliście przewagę, ale to właśnie goście stworzyli sobie najgroźniejszą okazję, gdy Mieczysław Sikora nie trafił praktycznie do pustej bramki. - Ponieważ atakowaliśmy, to większość zawodników była zaangażowana w grę ofensywną i nie zdążyliśmy się wrócić. ŁKS wyprowadził kontrę, ale nie potrafił jej wykorzystać i z tego też trzeba się cieszyć. Przeważnie na własnym boisku zdobywaliśmy trzy punkty, w sobotę tak się nie stało, ale nasza gra była na pewno lepsza niż w poprzednich meczach. - Oddałeś trzy strzały na bramkę gości, jeden był niecelny, a dwa z rzutów wolnych w dobrym stylu wybronił Wyparło. - Jak mam okazję to staram się uderzać, bo wiem, że więcej niż godzina nie jest mi dane zagrać. Jak nie będziemy strzelać, to nie zdobędziemy bramek. - Które z tych uderzeń było najgroźniejsze? - Rzut wolny w drugiej połowie. Gdybym posłał piłkę bardziej do boku, to może wpadłaby do siatki. Uderzenia z pierwszej były oddawane z ostrego kąta i z dużej odległości. Teraz trzeba się pozbierać i w Zabrzu odrobić punkty stracone z ŁKS-em. - Nie lubię nazywać kogoś bohaterem, bo w piłce liczy się cała drużyna, ale na pewno łodzianie mają dużo do zawdzięczenia Wyparle. - Jest to jeden z najlepszych bramkarzy w polskiej lidze, ma wyrobioną renomę. Gdyby w bramce stał inny bramkarz, któryś z naszych strzałów prawdopodobnie by do niej wpadł. Trochę mu też jednak pomogliśmy, bo np. moje dwa strzały z rzutów wolnych leciały w środek bramki.