Dawno nie widzieliśmy tak dobrze grającej Cracovii w ofensywie, choć kilka rzeczy wam nie wychodziło. Sławomir Szeliga, piłkarz Cracovii: - Fakt, ale piłka przecież jest grą błędów. W naszej sytuacji nic idealnie nie wyjdzie. Trener nalegał, abyśmy starali się grać piłką i się tego nie bali. Myślę, że w Łodzi wyglądało to nieźle i zmierza w dobrą stronę. Z meczu na mecz będzie to funkcjonowało coraz lepiej i wkrótce zaczniemy wygrywać. Problemem jest jednak obrona, bo przy obu golach dla łodzian defensorzy popełnili błędy. - U nas broni cały zespół i wszyscy jesteśmy z tego rozliczani. Widocznie drużyna źle się ustawiła w obu tych sytuacjach i słono za to zapłaciliśmy. W pierwszej połowie byliście nieco lepsi, ale po przerwie Widzew wyszedł na boisko bardzo zmotywowany. - Spodziewaliśmy się, że po przerwie łodzianie będą bardziej spragnieni zwycięstwa. Wiedzieliśmy też, że będą chcieli szybko odrobić straty. Zaczęli dobrze grać piłką i zdobyli dwa gole. W pewnym momencie też za bardzo się odkryli, co wykorzystaliśmy. Remis był sprawiedliwy. Przy niewykorzystanym rzucie karnym przez Radosława Matusiaka była w was wielka sportowa złość? W końcówce wyszlibyście na prowadzenie i mogłoby być po meczu. - "Jedenastka" to loteria, szanse są 50 na 50. Czasami zdarza się, że napastnik nie trafi w takiej sytuacji. Miejmy nadzieję, że w przyszłości podobnej okazji już nie zmarnuje. Wasz najbliższy rywal będzie znacznie trudniejszy, bo zmierzycie się przecież z Jagiellonią Białystok. - Nie byłbym taki pewien. Liga jest bardzo wyrównana, każdy może wygrać z każdym. W Białymstoku na pewno się nie położymy, tylko postaramy o wygraną. Nie ma się czego bać, bo to tacy sami zawodnicy, jak my. A z remisu w Łodzi zadowoleni jesteście? - Nie do końca, bo pojechaliśmy tam po wygraną. Cieszy natomiast to, że pokazaliśmy charakter i walczyliśmy do ostatniej minuty. Notował Piotr Tomasik