- Zastanawialiśmy się przed meczem, jak dzisiaj zareaguje Cracovia, po nieszczęściu, które ją spotkało. Zagrała ambitnie, chcąc honorowo pożegnać się z Ekstraklasą. Grało nam się więc ciężko, ale pierwszą piłkę meczową miał Arek Piech, który w pierwszej połowie przegrał pojedynek z Wojciechem Kaczmarkiem, potem miał drugą. Żartowaliśmy w szatni, że gdyby nie strzelił w końcu gola, to wracałby na piechotę do Chorzowa - mówił Fornalik. - Jesteśmy jednak szczęśliwi, bo wszystko jest w moich rękach - przejęzyczył się trener Ruchu, zaraz jednak dodając: - Znaczy się w naszych. Jak wygramy z Lechią, to jesteśmy przynajmniej wicemistrzem - dodał. Przez chwilę wydawało się, że w tym decydującym spotkaniu może nie zagrać Piech, który w samej końcówce został zniesiony na noszach. - Piech oberwał bardzo mocno, ale nie sądzę, że nie będzie w stanie grać w ostatnim meczu - powiedział jednak Fornalik. Skąd się bierze ten sukces Ruchu, który przecież nie jest finansowym krezusem? - Praca wszystkich ludzi, którzy są przekonani do tego, co robią. A na dłuższą rozmowę o tym możecie mnie zaprosić do kawiarni na krakowskim Rynku. W najbliższych dniach będę dysponował dużą ilością czasu - mówił do dziennikarzy wyraźnie rozluźniony opiekun "Niebieskich", który nie chciał diagnozować przyczyn słabej postawy czwartkowych rywali. - Każdy się zastanawia, gdzie tkwi problem Cracovii, przecież z boku to idealne miejsce do pracy - możny sponsor, wspaniali kibice, ale wy pewnie wiecie więcej ode mnie - stwierdził Fornalik. W zupełnie innym nastroju był Tomasz Kafarski. - Zdecydowanie zabrakło nam konsekwencji, bo sposób gry - zagęszczenie środka pola, szybki odbiór piłki powodował, że Ruch nic nie mógł nam zrobić. Uczulałem jednak moich zawodników na stałe fragmenty, bo wiedziałem, że chorzowianie są w nich dobrzy i dwa razy takie wykorzystali. Szkoda mi tego pożegnania z Ekstraklasą, chciałbym podziękować kibicom za doping i mam nadzieję do zobaczenia w przyszłym sezonie - mówił smutny trener "Pasów". Kafarski w czwartek eksperymentował ze składem. Częściowo z konieczności, gdyż kontuzjowani byli Koen van der Biezen czy Saidi Ntibazonkiza. - Kilku zawodników wykorzystało szansę, którą dzisiaj otrzymali. Deivydas Matulevicus, ale także Sebastian Steblecki czy Bruno Żołądź (zadebiutował w ekstraklasie - przyp. red.). Szczególne słowa uznania dla Sławka Szeligi, który jest naszym ważnym zawodnikiem. Nie chciałbym jednak, żeby to zabrzmiało tak, że chwalę zawodników po przegranym meczu - powiedział szkoleniowiec Cracovii. Wiadomo już, po remisie ŁKS-u z PGE GKS Bełchatów, że jego drużyna zakończy sezon na ostatnim miejscu w tabeli. - Rozmawiałem już z prezesem klubu Januszem Filipiakem, teraz czeka mnie jeszcze spotkanie z zarządem, i doszliśmy do wniosku, że będziemy robili wszystko, by wrócić do ekstraklasy. Mam jeszcze przez rok ważny kontrakt i liczę, że tu zostanę - powiedział Kafarski. W jakim składzie "Pasy" przystąpią do pierwszoligowych rozgrywek? - Nie ma, co się oszukiwać. Rewolucja będzie mocna. Jedni zawodnicy będą chcieli sami odejść, z innych zrezygnujemy - dodał trener Cracovii. Paweł Pieprzyca