Poziom sportowy polskiej Ekstraklasy nie jest wyższy niż kiedyś, o czym świadczą wyniki osiągane przez nasze drużyny w europejskich pucharach, Zdecydowana większość z nich odpada z rozgrywek przed końcem wakacji, gdy poważne kluby dopiero przystępują do gry. Za to pod innym względem polska piłka ligowa przez lata zmieniła się nie do poznania, chodzi o infrastrukturę i otoczenie, w których rozgrywane są jej spotkania. Można ligę polską ładnie opakować medialnie i to nieraz skłania zawodników zagranicznych do przybycia nad Wisłę, w celu uprawiania swojej pasji. Właściwie w komplecie stadiony w Ekstraklasie można bez obaw pokazywać na całym świecie. To funkcjonalne i nowoczesne obiekty, przyjazne dzieciom i rodzinom. Jeden z najpiękniejszych stanowi obiekt Cracovii, dlatego nie bez kozery właśnie obiekt "Pasów" na swój dom wybrała drużyna Dynama Kijów, która tu rozgrywa spotkania w Lidze Europy - rozgrywkach, w których próżno szukać polskich klubów. W czwartek, 13 października klub ze stolicy rozdartej wojną Ukrainy na stadionie Cracovii zagra u siebie z francuskim Stade Rennais. Jak przeważnie w takich wypadkach (tak samo było przy okazji meczu Ukraina - Szkocja w Lidze Narodów na tym samym stadionie) będzie to okazja do spotkania uchodźczej społeczności ukraińskiej i demonstracji narodowej solidarności w trudnym czasie rosyjskiej agresji. Tymczasem kilka dni wcześniej, w sobotę, 8 października, na obiekcie Cracovii obędzie się mecz Ekstraklasy z Lechią Gdańsk. Kibice trójmiejskiego klubu zwrócili się do "Pasów" o przyznanie maksymalnej liczby biletów przysługujących ekipie wyjazdowej. Otrzymali następującą odpowiedź: "(..) w związku z pracami remontowymi, które są prowadzone na sektorze J, nie mamy możliwości przyjęcia zorganizowanej grupy kibiców Lechii Gdańsk. Przepraszamy za niedogodności". Jak pech to pech, że prace remontowe będą przeprowadzane akurat w sobotni wieczór, miejmy nadzieję, że zostaną zakończone do czwartku i francuscy kibice Rennes będą mogli obejrzeć swoją drużynę w starciu z Dynamem Kijów. Nie wyobrażamy sobie, by było inaczej, a jeśli będzie UEFA na pewno nie zostawiłby tej sprawy bez reakcji. Przecież podczas meczów Ukraina - Szkocja i Dynamo Kijów - AEK Larnaka sektory gości były bardziej (Szkoci) czy mniej (Cypryjczycy) wypełnione. A teraz na serio - wiadomo jaki wizerunek mają polskie ekipy wyjazdowe. To poziom przysłowiowego "kreta na Żuławach". Napady, kradzieże, "ustawki", alkohol, narkotyki i matki chowajcie swoje córki. Niestety, to margines (5-10% ogółu?) odpowiada za ten obraz, reszta fanów kocha piłkę nożną, niepowtarzalny klimat podróży na mecz wyjazdowy, chce oglądać swoich ulubieńców w akcji. Dlatego czas, żeby zacząć się traktować poważnie i nie robić jednodniowych remontów. I nie chodzi o Cracovię, która jest tylko przykładem, bo Lechia Gdańsk również od 2013 r. nie wpuszcza fanów "Pasów" z równie absurdalnych powodów, a jej kibice zostawili w 2011 r. zdemolowane toalety na stadionie Cracovii. Nie chodzi o to, by wypominać sobie: a wy nas wtedy nie wpuściliście, to my teraz nie wpuścimy was. Czas zacząć od siebie i przestrzegać przepisów - kibicom gości należy się 5% dopuszczalnej pojemności stadionu. Bo jeśli będziemy się zachowywać jak zwierzęta, to nie dziwmy się, że chcą nas trzymać w klatkach - jeśli nie zaczniemy szanować siebie nawzajem, nie będą nas szanować inni. Maciej Słomiński, Interia