Stało się to wieczorem na Woli Justowskiej w Krakowie. Napastnik "Pasów" wracał do domu z zakupów razem ze swoją dziewczyną Moniką. Przejeżdżali przez mostek na rzeczce Rudawie. Wzrok Witkowskiego przykuł niezwykły widok. "Myślałem, że to jakiś pijak zatacza się po drodze. Wyglądał, jakby był cały w błocie" - mówił Witkowski, cytowany przez "Fakt". Mimo to postanowił się zatrzymać. Wysiadł z auta i podbiegł w stronę rzeczki. "On był cały spalony, ale wciąż przytomny. Miał bąble na skórze, stopiła mu się warga! Chciałem od razu mu pomóc i wezwać karetkę, ale on zaczął krzyczeć i uciekać. Nie chciał, żeby dzwonić po pogotowie. Był w szoku" - dodał piłkarz. Witkowski wsiadł do auta i pojechał za poparzonym. "Po paru minutach znów go odnalazłem. Wyglądał jeszcze gorzej. Zupełnie nie przypominał człowieka" - powiedział Witkowski, który postanowił wezwać pogotowie. Ofiara trafiła do szpitala. Pacjent jest w ciężkim stanie, w śpiączce. Ma mocno poparzone ciało i drogi oddechowe. Policja prowadzi śledztwo w sprawie podpalenia."Możliwe, że to był wypadek, jednak jak na razie nie możemy porozmawiać z poszkodowanym, bo nie pozwala na to jego stan zdrowia. Bez wątpienia, gdyby nie pan Witkowski ten mężczyzna nie przeżyłby" - stwierdził Dariusz Nowak z krakowskiej policji.