Prawie 32-letni pomocnik w rozmowie z INTERIA.PL stara się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego sytuacja "Pasów" jest podobna do tej z poprzednich rozgrywek, kiedy trwała walka o utrzymanie. - Co się dzieje z Cracovią? - Ciężko powiedzieć. Na pewno chcemy zdobywać punkty i chcemy być wyżej w tabeli, ale idzie nam to bardzo, bardzo trudno. Żyjemy nadzieją, że w końcu musimy zagrać jakiś mecz, po którym my zawodnicy uwierzymy, że potrafimy grać w piłkę i potrafimy zdobywać punkty. Bo mamy ich bardzo mało, mecze uciekają, a miejsce w tabeli nie jest za dobre. - Po przyjściu trenera Lenczyka zaczęliście bardzo dobrze. Remis z Legią, zwycięstwo z Lechem, a potem przyszły spotkania z rywalami teoretycznie słabszymi, a wyniki są gorsze. - Dokładnie. Sam nie wiem, jak to wytłumaczyć, że z teoretycznie najsilniejszymi w polskiej lidze potrafiliśmy wywalczyć cztery "oczka", a następnie przegrywamy z drużynami teoretycznie słabszymi. Najgorsze jest to, że nawet, jeśli zdobywamy pierwsi bramkę, to nie potrafimy tego skromnego prowadzenia dowieźć do końca. I to jest zastanawiające, bo gdyby nam się ta sztuka udała, to można by w końcu powiedzieć, że ta Cracovia zaczyna grać w piłkę, a tak na dzisiaj nie mamy powodów do optymizmu. Na pewno nikt z nas się nie spodziewał, że pojedziemy do Wodzisława Śląskiego i tam przegramy. Ja oglądałem mecz Odry z Ruchem Chorzów i byłem święcie przekonany, że jesteśmy tam w stanie zdobyć punkty, prawda okazała się jednak bolesna. - Czyli teraz czekacie na mecz na "przełamanie"? - Nam już nic nie zostało. Żarty się skończyły. Musimy wyjść na boisko i pokazać, że potrafimy zdobywać punkty i zdobywać bramki, bo jakby nie było w tym zespole są ludzie, którzy je w ekstraklasie, a nawet w reprezentacji, zdobywali. Pozostaje tylko kwestia czasu, a ja osobiście mam nadzieję, że stanie się to szybko, najlepiej w meczu z Bełchatowem. - Tym bardziej, że na pewno zdajesz sobie sprawę, że jesień to "ostatni dzwonek", kiedy punkty można zdobywać na "luzie". Na wiosnę każdy mecz odbywa się pod presją. - Oczywiście. Nie chciałbym dopuścić do takiej sytuacji jaka była rok temu, gdy na jesień było więcej spotkań, a na wiosnę chyba tylko 12 i w tych pojedynkach nie udało się uzbierać tylu punktów, aby wystarczyło na spokojne utrzymanie. Na razie nie jest tragicznie, ale grunt zaczyna usuwać nam się spod nóg. - Szczególnie, że macie w meczu zawsze kilka sytuacji, których nie potraficie wykorzystać, a przeciwnikom do strzelenia Wam gola wystarczy stały fragment gry, który to element doskonaliliście na środowym treningu. - To jest nasza bolączka, bo w taki sposób tracimy bardzo dużo bramek. Nie pamiętam meczu, kiedy nie straciliśmy gola po stałym fragmencie. Poświęcamy temu elementowi dużo czasu na treningach. Są w naszej drużynie zawodnicy o dobrych warunkach fizycznych i nie może być tak, że co spotkanie to przeciwnik nas zaskakuje po stałym fragmencie, a nie z akcji. Czytaj także: Baran: Trzeba "wydrzeć" wygraną Cracovia w każdym meczu walczy o życie Derbich: Niestety, koszmar wrócił