Pan Mieczysław jest wychowankiem innego krakowskiego klubu - Prokocimia. Do Cracovii trafił tuż po II Wojnie Światowej - w 1947 roku. Miał szczęście, bo rok później klub z ul. Kałuży zdobył mistrzostwo Polski, choć okoliczności były dość niecodzienne. Wisła Kraków i Cracovia zakończyły sezon z taką samą liczbą punktów (38). W bezpośrednich meczach lepszy miał klub z ul. Kałuży, bilans bramek był na korzyść "Białej Gwiazdy". PZPN zdecydował, że o mistrzostwie rozstrzygnie dodatkowy mecz. Cracovia na stadionie Garbarni Kraków pokonała Wisłę 3-1. - To było wielkie święto, przyszedł cały Kraków. Niektórzy siedzieli na drzewach czy płotach, a ci, którzy mieszkali przy stadionie, oglądali spotkanie z balkonów - wspominał pan Kolasa w "Przeglądzie Sportowym" i przypomniał, że od PZPN zamiast medali dostali za mistrzostwo odznaki. Filipiak: Jest pan symbolem wielkiej Cracovii Pan Mieczysław w tym meczu nie zagrał, bo to były jego początki w klubie. W sezonie mistrzowskim wystapił dwa razy, w kolejnym - wicemistrzowskim - trzy, a częściej grał w kolejnych latach. W sumie w Cracovii wystąpił w 124 meczach ligowych. Był jej piłkarzem do 1957 roku, a karierę zakończył w Wieliczance. Przez lata był też trenerem, w tym przez osiem miesięcy prowadził Cracovię (1978). Przez 40 lat pracował jako tokarz i frezer w Zakładach Budowy Maszyn i Aparatury im. Ludwika Zieleniewskiego w Krakowie. Należy też do Rady Seniorów Cracovii i często też gości na stadionie przy ul. Kałuży. Ostatnio był zaledwie kilka dni temu - 1 stycznia 2023 podczas Treningu Noworocznego. Pojawił się na boisku w towarzystwie m. in. prawnuka i symbolicznie rozpoczęli mecz między pierwszą i drugą drużyną. Działacze klubu pamiętali o nadchodzących setnych urodzinach i przed pierwszym gwizdkiem wręczyli pamiątkową paterę. - Jest pan symbolem wielkiej Cracovii i bardzo długiej tradycji, która jest fundamentem tego klubu. Życzymy jak najwięcej lat, dużo szczęścia, spokoju i zdrowa. Ta patera to skromny wyraz uznania - mówił Janusz Filipiak, prezes klubu z ul. Kałuży.