Z jednej strony to tzw. mecz przyjaźni, z drugiej potyczka o ogromnej stawce. Po 11 kolejkach Lech ma 25 punktów i jest liderem tabeli. Cracovia ma dwa punkty mniej i zajmuje trzecią pozycję, ale w razie zwycięstwa wskoczy na samą górę zestawienia. Kilka dni temu taki scenariusz wydawał się jednak bardziej prawdopodobny niż dziś. Wszystko z powodu dwóch poważnych kontuzji, których nabawili się krakowianie, przez co rozsypał im się blok obronny. W poprzedniej kolejce więzadła w kolanie naderwał Jakub Jugas i już ta informacja mocno zaniepokoiła sztab szkoleniowy Cracovii. Czeski obrońca będzie pauzował kilka tygodni, ale to i tak krótka przerwa w porównaniu z tą, jaka może czekać Kamila Glika. Na treningu przed sobotnim spotkaniem były reprezentant Polski nabawił się bardzo poważnej kontuzji i pesymistyczna wersji mówi, że nie zagra nawet do końca sezonu. Wyniki badań nie są jeszcze znane, ale już wiadomo, że w tej sytuacji żelazna defensywa ekipy trenera Dawida Kroczka niemal kompletnie się rozsypała. Jugas i Glik to bowiem dwaj podstawowi zawodnicy z trzyosobowego bloku obronnego, więc szkoleniowiec naprędce będzie musiał szukać zastępców. Cracovia - Lech. Mecz na szczycie o pełną pulę Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że Lech w tym sezonie bezlitośnie wykorzystuje błędy rywali. Poznaniacy w lidze zdobyli już 21 bramek, a więcej strzeliła tylko... Cracovia (22). Niels Frederiksen, szkoleniowiec Lecha: - Wiemy, że Cracovia bardzo dobrze wykonuje stałe fragmenty i musimy być bardzo uważni w tym elemencie. Ich napastnicy są silni oraz szybcy. To są małe rzeczy, na które poświęciliśmy trochę więcej czasu w treningu. W 85 proc. naszym planem na mecz jest to, co chcemy grać w każdym spotkaniu, a około 15 proc. to kwestie taktyczne związane z danym przeciwnikiem, że grają w konkretny sposób i musimy zwrócić na te sprawy większą uwagę. Mecz Cracovia - Lech dziś o godz. 20:15. PJ