- Najlepszym uczczeniem pamięci profesora Janusza Filipiaka byłaby dobra gra i punkty w meczu z Legią - zapowiadał przed spotkaniem Jacek Zieliński, trener "Pasów". Jego zdanie podzieli też piłkarze Cracovii, bo od pierwszej minuty byli zdecydowanie lepsi od wicemistrzów Polski. "Pasy" w niczym nie przypominały zespołu, który trzy dni wcześniej po bojaźliwej grze przegrali przy Łazienkowskiej 0:2. Tym razem gospodarze zagrali z pełnym zaangażowaniem i mocno popsuli święta piłkarzom Legii. Co prawda warszawiacy wiosną dalej będą grali w europejskich pucharach, ale w Ekstraklasie ich sytuacji jest mocno skomplikowana. Krakowianie od początku zaatakowali i stwarzali okazje, a ataki napędzał Benjamin Kallman. Fin najwyraźniej świetnie czuje się w zimowych temperaturach, bo rywale za nic nie mogli go zatrzymać. Nie zrobił tego w 25. minucie także Kacper Tobiasz, gdy Kallman posłał potężne uderzenie pod poprzeczkę i Cracovia prowadziła. Jeden gol to dla gospodarzy jednak było za mało i dalej szukali szans. Z kolei przyjezdni grali tak, jakby 20 grudnia ich organizmy były już zaprogramowane na odpoczynek. Mimo to po przerwie Legia miała świetną okazję, by doprowadzić do remisu, ale w sytuacji sam na sam z Sebastianem Madejski, Gual nie trafił w bramkę. Jak powinno wykorzystywać się takie okazje pokazał chwilę później Kalmann, który stanął oko w oko z Tobiaszem i precyzyjnym strzałem od słupka zdobył bramkę. Fin mógł nawet skompletować hattrick, ale chwilę wcześniej jego uderzenie zatrzymało się na słupku. Po drugiej stronie boiska w słupek uderzył także Maciej Rosołek. Dzięki wygranej Cracovia zapewniła sobie i trenerowi Jackowi Zielińskiemu w miarę spokojne święta. Wygrana sprawiła bowiem, że "Pasy" wygrzebały się ze strefy spadkowej i wskoczyły na 13. miejsce. Z kolei Legia rok kończy na piątek pozycji z dziewięcioma punktami straty do prowadzącego Śląska Wrocław. PJ