CO WAM SIĘ PODOBAŁO W EKSTRAKLASIE? GŁOSUJCIE! Tak naprawdę końcowym akcentem piłkarskiej jesieni nie była wcale wygrana Lecha nad Polonią Bytom, czy Arki nad Cracovią, tylko zatrzymanie przez wrocławską policję Jarosława Ż. Sędziego, który w opinii nawet najbardziej opiniotwórczej piłkarskiej telewizji uchodził za wzór cnót sędziowskich. I co ciekawe, gdy sędzia Ż. miał ponad 200 odebranych połączeń od "Fryzjera", niedługo po tym typowano go do piłkarskiego "Oskara" za najlepszego sędziego. Jednym z pierwszych ludzi w polskiej piłce, który wyznał się na pracy sędziego Ż., był Paweł Misior, ówczesny prezes Cracovii. W maju 2004 r. po batalii o awans do ekstraklasy przy ul. Kałuży z Pogonią Szczecin (2:2), który to mecz prowadził właśnie pan Jarosław Misiorowi nie wytrzymały nerwy: praca arbitra tak go rozsierdziła, że publicznie, na murawie napluł mu na znaczek sędziowski naszyty na piersi. Zresztą z tymi panami Ż. od sędziowania to mamy pecha. Wit Ż. uchodził za wzór cnót w rozsądzaniu błędów arbitrów. Sądził ich pracę dowcipnie i ostatecznie, nikt nie miał mocniejszego autorytetu w tej sprawie. Zgubiły go jednak dwie sprawy: rasizm (słynna "czarna ślina", którą opluł Kalu Uche Marka Zieńczuka), a zwłaszcza korupcja. Pan 'Witek" też był pasażerem wiezionym mimo woli do Wrocławia. Najważniejsze jednak, że piłkarska jesień w ekstraklasie przyniosła przede wszystkim dobre emocje. Produkowano je głównie na Bułgarskiej w fabryce Franza Smudy i spółki. Doskonałe ruchy transferowe (Stilić, Lewandowski, Peszko, Arboleda), świetne prowadzenie zespołu przez Smudę i niesamowite wsparcie z trybun - wszystko to dało niesamowite widowiska piłkarskie. W lidze i w pucharach. Powody do radości mają też przy Oporowskiej we Wrocławiu. Ryszard Tarasiewicz nie ma nawet połowy tego potencjału, który drzemie w Lechu, ale kto by pomyślał, że po 17 kolejkach Śląsk będzie tracił tylko trzy "oczka" do mistrza Polski - Wisły? A przecież Tarasiewicz ma tylko jednego starego wyjadacza ligowego - Sebastiana Milę. Reszta to ludzie, którzy byli postrachem, ale co najwyżej drugiej, czy trzeciej ligi. Nie dziwcie się zatem, gdy Śląsk jest porównywany do beniaminka sprzed czterech lat - Cracovii Wojciecha Stawowego. "Pasy" w 2004 r. też wniosły polot, głód ofensywnej gry do ekstraklasy. Zabrakło im jednak ciut-ciut, żeby przebić się do pucharów. Mam nadzieję, że Tarasiewiczowi się powiedzie. I jego klub wzmocni się finansowo, bo bez wzmocnień nie ma co ruszać na Europę. Szacunek należy się też za jesienne dokonania Pawłowi Janasowi. Jego PGE/GKS Bełchatów miał spore problemy kadrowe: przed sezonem więzadła zerwał Maciej Stolarczyk, później kontuzja gnębiła Łukasza Gargułę. Mimo tego bełchatowianie jeszcze na tydzień przed końcem jesieni byli przed Wisłą. "Janosik" po raz kolejny pokazuje, że jest fachurą, a wiadro pomyj, jakie wylało się na niego po MŚ 2006 r. napełniło się bardziej z tendencji kopania leżącego, a nie z braku kompetencji trenera. Wiceliderem jest Legia i największa w tym zasługa trenera Jana Urbana. Przecież tylko raz na całego wspierali zespół kibice (pożegnanie "Żylety"), a większość transferów dokonanych przez wiceprezesa Mirosława Trzeciaka (Descarga, Arruabarrena) to trafienia kulą w płot. Wydaje się jednak, że warszawianie błąd robią, rezygnując z twardziela klasy Vukovicia, a także pozbywając się Edsona. Jeszcze dwa lata temu cały stadion ryczał z zachwytu "Edson, Edson!", gdy Brazylijczyk przymierzał się do wykonania rzutu wolnego z lewej nogi. Teraz nie zasługuje nawet na przedłużenie kontraktu za połowę mniejszą stawkę? Dziwne to... Wisła Kraków to osobny rozdział. Jesienią przegrała wszystko, zwłaszcza Pucharu UEFA, który jak najbardziej był w zasięgu. Najgorsze co teraz klub może zrobić, to zwolnić trenera. W dużej mierze karuzela zmieniających się szkoleniowców kosztowała wiślaków ósme miejsce na finiszu ekstraklasy półtora roku temu. Jeśli przy Reymonta o tym pamiętają, to wzmocnią zespół, a nie "odstrzelą" Macieja Skorżę. "Biała Gwiazda" sporo przegrała, lecz ciągle jest w grze o mistrzostwo Polski. Żeby móc wygrywać na wiosnę, klub musi zadziałać TERAZ. W Krakowie wszyscy chwalą wznoszącego się na wyżyny swoich możliwości Pawła Brożka, ale bohaterem z drugiej linii jest Radosław Sobolewski. "Sobol" w każdym meczu tyra na całym boisku, nie było że boli mięsień, staw skokowy. Po meczach często utykając szedł do samochodu, lecz na murawie zawsze potrafił zacisnąć zęby i walczyć. I o to chodzi! Polonia Warszawa najdłużej jesienią dzierżyła pozycję lidera. Na koniec dała się wyprzedzić Lechowi i Legii. Niby nic wielkiego, bo Groclin, z którego głównie złożone są "Czarne Koszule" również kręcił się wokół trzeciego miejsca. Rok temu nie było jednak mocarnego Lecha. Tymczasem ekipa Jacka Zielińskiego wyprzedza na razie Wisłę, choć przegrała z nią u siebie. Siwe włosy na skroniach najbardziej grożą zimą kibicom Górnika Zabrze i Cracovii. Obydwa kluby będą musiały liderować w wyścigu zbrojeń, jeśli nie chcą w lipcu zaczynać rozgrywek w I lidze. Zwłaszcza ciężkie zadanie czeka "Pasy". Cała wiosna ekipie Artura Płatka szykuje się na wyjazdach wobec modernizacji stadionu. Na dodatek po Stefanie Majewskim została trochę wypalona ziemia. Sprowadzeni przez niego zawodnicy robią wrażenie tylko na pierwszy rzut oka. Futbol to nie koszykówka, tutaj dobry wzrost nie jest najważniejszy. O wiele bardziej liczy się tzw. maniana w nogach. A tej młodzieży z ul. Kałuży zdecydowanie brakuje. Wiedziałem, że metody "Henriego" w Zabrzu nie wypalą z dnia na dzień. Nie spodziewałem się jednak, że będzie aż tak źle! Na wiosnę nie będzie łatwo. Jeśli ktoś zechce wsiąść na tonący okręt, to zażąda wysokich apanaży. Gdy te dostanie, to nikt nie będzie czekał na wyniki. Taką presję, jak w Zabrzu będą miały tylko teamy walczące o mistrzostwo Polski. Nie zazdroszczę. I TY MOŻESZ BYĆ EKSPERTEM EKSTRAKLASY!