Podopieczni Marka Bajora w sześciu tegorocznych meczach ligowych wywalczyli aż 14 punktów i przesunęli się z 15. miejsca na ósme. W zupełnie innych nastrojach są "Pasy". Piłkarze Lenczyka ponieśli aż pięć porażek, wygrywając tylko raz - z Koroną Kielce. - Jedziemy do rozpędzonego Zagłębia wspomaganego fantastyczną publicznością. Będzie to dla nas potwierdzenie, czy jest rzeczywiście tak źle. I mam na myśli wszystko: grę, formę poszczególnych zawodników, dyscyplinę taktyczną. Jestem ciekaw, jak zaprezentujemy się w konfrontacji z zespołem grającym na takim luzie. Nie chcę mówić o wyniku, bo rozdaliśmy już tyle punktów, że czas skończyć z prezentami - tłumaczył Lenczyk, cytowany przez internetową stronę Cracovii. Szkoleniowiec "Pasów" w piątek nie będzie mógł skorzystać z pauzującego jeszcze za kartki Mateusza Klicha i kontuzjowanego Arkadiusza Barana. W kadrze meczowej znalazł się wracający do gry po sześciomiesięcznej przerwie Bartosz Ślusarski. - Stawialiśmy na Klicha. Inwestowaliśmy w niego na niemal każdym treningu taktycznym, każdym sparingu, a on nam wyleciał na trzy i pół meczu. To jest 10 punktów. Nie mówię, że zdobylibyśmy wszystkie, ale choćby połowę i 5 punktów więcej zmieniłoby naszą obecną sytuację. Drużyna to łańcuch i jeśli jedno ogniwo pęka, to cały system się rozlatuje - mówi Lenczyk. W Zagłębiu, które obecny szkoleniowiec Cracovii wprowadził do ekstraklasy, furorę w tym roku robi Ilijan Micanski. Bułgar strzelił na wiosnę już siedem goli, a do siatki rywali nie trafił tylko w meczu 18. kolejki z Piastem Gliwice. - Nie liczę na to, że skończyła się złota wiosna Micanskiego - powiedział Lenczyk. Bajor będzie mógł w piątek skorzystać z usług wracających po kontuzji serbskiego bramkarza Bojana Isailovicia i skrzydłowego Dawida Plizgi.