Gra pierwszego zespołu "Pasów" z drużyną rezerw ma 85-letnią tradycję. Zapoczątkowali ją w latach 20. XX wieku Ludwik Gintel i jego koledzy z ówczesnej ekipy Cracovii, grając w piłką na Błoniach świeżo po zabawie sylwestrowej. U progu roku 2010 Noworoczny po raz pierwszy i najpewniej ostatni nie został przeprowadzony na "Ziemi Świętej" (w gwarze kibiców stadion przy ul. Kałuży), tylko przy siedzibie klubu na ul. Wielickiej. Przy Kałuży powstaje nowoczesny stadion, który zostanie oddany do użytku we wrześniu. Żywa legenda "Pasów", długoletni kierownik drużyny Maciej Madeja stracił rachubę odnośnie Treningów Noworocznych. - Głowy nie dam, ale jest to mój 55. albo 56. Pewne jest jedno: opuściłem tylko dwa - w 1959 roku, bo byłem w szpitalu, a także w 2003 r. przez kontuzję nogi - powiedział nam pan Maciej, który poradził sędziemu, aby gra była krótka z powodu śliskiej, ośnieżonej murawy. Prezydent Krakowa: "Nie zejdźmy na psy!" Tradycyjnie, zawody symbolicznym pierwszym kopnięciem rozpoczął prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. Jak większość zebranych był świeżo po balu, ale nawet to nie tłumaczy faux pas, jaki popełnił podczas przemówienia: - Życzę Wam, żeby w 2010 roku wyniki osiągane przez Cracovię były zdecydowanie lepsze. Życzę państwu wszystkiego dobrego i nigdy nie zejdźmy na psy! Znawcy krakowskich klimatów kibicowskich wiedzą, że określenie "zejść na psy" nie jest pod Wawelem neutralne, gdyż może też oznaczać przerzucenie się na kibicowanie Wiśle (w kibicowskiej gwarze Wisła to "Psy", podczas gdy Cracovia do "Żydzi"). Choć Majchrowski zebrał aplauz części kibiców za ten fragment mowy, prezydent powinien eksponować to, co łączy, a nie dzieli zwaśnionych fanów Cracovii i Wisły. W klimat słów z przemówienia prezydenta Krakowa wkomponowały się też spalone na płocie szaliki Wisły. Poza tymi incydentami atmosfera była szampańska, a kibice i piłkarze pełni entuzjazmu. Na trybunach nie brakowało piłkarzy, którzy lata swe spędzili w znacznie biedniejszej, trzecioligowej Cracovii. Np. Tomasz Siemieniec, który wyemigrował do Warszawy, a pod nią prowadzi lidera okręgówki skierniewickiej - Orlęta Cielądz. - Pokonałem specjalnie 300 km, by dochować tradycji i nie opuścić Treningu Noworocznego. Jestem teraz w Warszawie, ale Cracovia ciągle jest głęboko w moim sercu. Gdy tylko przyjeżdża na Legię, czy Polonię, zawsze jestem na jej meczu - opowiadał nam "Siemion". Byli tacy, którzy na Trening Noworoczny mieli jeszcze dalej, niż Siemieniec. - Brawo panie Maćku, robicie świetną robotę! Gratulujemy - zwrócili się do Madei kibice zaprzyjaźnionego z "Pasami" Lecha Poznań, którzy zaliczyli 400-km podróż, by stawić się na tym nietypowym treningu. Orest uległ tradycji Długo przeciwnikiem Treningu Noworocznego był trener Orest Lenczyk w obawie o zdrowie będących poza reżimem treningowym zawodników. Ostatecznie Orest uległ magii tradycji i trzymał tylko kciuki z ławki trenerskiej, by nic nikomu się nie stało. - Pogoda dopisała, bardzo jestem wdzięczny za to, że trochę śniegu spadło, bo dzięki temu uniknęliśmy kontuzji. Nie wiem kto wygrał, ale skoro Pawlusiński bramkę strzelił, to mogę się domyślać, że wygrała Cracovia - powiedział Orest. - To była fajna zabawa. Na poważne treningi spotykamy się 4 i 5 stycznia. - Miesiąc temu byłem przeciwny temu, aby w Nowy Rok zrobić taki normalny trening, to dzisiaj muszę powiedzieć, że tradycja jest tradycją. Trzeba ją uszanować. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przyszli na ten trening - mam na myśli piłkarzy. Sympatykom również dziękuję, bo bez nich byłoby tu dzisiaj smutno - mówił do dziennikarzy Lenczyk, który po wygranych derbach z Wisłą stał się największym bohaterem klubu w biało-czerwone pasy. W pierwszej, 20-minutowej połowie gry treningowej nie padły żadne bramki. Dopiero na początku drugiej (trwała 13 minut) Pawlusiński po prostopadłym podaniu pięknym lobem umieścił piłkę pod poprzeczką bramki Bartłomieja Felusia. Była godzina 12:35. - Dzisiaj odbieram gratulacje, jestem bohaterem, a za rok mnie tu już nie będzie - mówił pół-żartem, pół-serio "Plastik" i tłumaczył, że nad strzelcami pierwszych bramek Noworocznym ciąży fatum. Kilku ostatnich rychło opuściło klub: Marcin Bojarski, Przemysław Kulig, Piotr Bania i Łukasz Szczoczarz. - Nie jestem zabobonny, ale mój kontrakt z Cracovią wygasa w grudniu 2010 roku. Najwyżej na przyszłoroczny Trening Noworoczny przyjdę w roli kibica - uśmiechał się Dariusz Pawlusiński. Kibice bawili się salwami petard i strumieniami szampana, a w pewnym momencie zorganizowali bitwę na śnieżki. Grupa zepchnięta do głębokiej defensywy wycofała się na murawę, przerywając na moment grę. Sędziowie szybko wprowadzili porządek i po 33 minutach Trening Noworoczny zakończyli. Wzmocnienia przez małe "w" Wiceprezes Cracovii Jakub Tabisz ma głowę zajętą wzmocnieniem składu. Zapowiedział, że w przyszłym tygodniu klub oficjalnie poinformuje o pozyskaniu dwóch piłkarzy: Krzysztofa Kaliciaka (z GKS-u Katowice) i Wojciecha Łuczaka (ostatnio Wilem II Tilburg). Wedle jego słów między bajki trzeba włożyć informację o tym, że "Pasy" zabiegają o pozyskanie Przemysława Kaźmierczaka z Vtorii Setubal, czy Roberta Szczota z Górnika Zabrze. - Prowadzimy jednak wiele rozmów i jesteśmy gotowi wzmocnić każdą pozycję - podkreślił Tabisz. Cracovia - Cracovia Młoda Ekstraklasa 3-0 (0-0) Bramki: 1-0 Pawlusiński (23.), 2-0 Kurowski (27. z karnego po faulu na nim), 3-0 Klich (31.). Cracovia: Cabaj - Urbański, Polczak, Baran, Szeliga - Pawlusiński, Klich, Cebula, Sacha - Snadny, Kurowski. Cracovia ME: Napieracz (21. Feluś) - Wieczorek (21. Romanek), Sosnowski, Grzesiak, Kupiec (21. Filip) - Polek (21. Szkotak), Kostrubała, Kiełb (21. Witek), Dynarek, Tomczuk (21. Szatan) - Dudzic. Sędziował Bartłomiej Zaręba z Krakowa. Widzów: 2,5 tys. Czytaj również: Zabity w porachunkach kibiców?