Co się stało? - Rzuciłem się, żeby zablokować piłkę i oberwałem kolanem od rywala. Jutro mam badanie i będzie dokładnie wiadomo, co mi jest. Remis na wyjeździe stawia was w dobrej sytuacji przed rewanżem. - Nie możemy narzekać. Chcieliśmy wygrać, ale skoro się nie dało, to trzeba było zremisować. To się udało, do tego strzeliliśmy bramkę, więc jesteśmy w dobrym położeniu, choć do końca zadowoleni nie jesteśmy. U siebie zagramy o zwycięstwo. Trener DAC był zły na swoich zawodników, że mieli do was za duży respekt. Dało się to odczuć? - Nie wiem, co się działo w obozie rywali. Ale to chyba zasada sportowej walki, że ma się respekt do przeciwnika. My na pewno nie byliśmy wystraszeni. Byliśmy na nich przygotowani, choć na pewno kilka rzeczy jest do poprawy. Przeanalizujemy to w tygodniu i przygotujemy się do rewanżu. Nie ma pan wrażenia, że w drugiej części rywala mieli od was trochę więcej sił? - Odczuliśmy trudy spotkania, ale sądzę, że oni również. Po tym jak dostałem w nos, to trudy meczu czułem bardzo, nawet do tej pory (śmiech). Fizycznie jesteśmy dobrze przygotowani, pod tym względem nie ma problemu. Waszą piętą achillesową znów okazała się skuteczność. - Czy to największy problem? To na razie pierwsze spotkanie... Najważniejsze, że strzeliliśmy bramkę i sądzę, że w kolejnych meczach też będziemy strzelali. Plujecie sobie w brodę, że nie udało się utrzymać prowadzenia do przerwy? - Zawsze uczulamy się, by po strzeleniu bramki być bardziej skoncentrowanym, a tu nadzialiśmy się na taki kontratak. To był najgorszy moment do straty gola, bardzo tego żałujemy. Kibice stworzyli fajną atmosferę. - Nie zwracałem na to większej uwagi, ale na pewno lepiej gra się w przyjaznej atmosferze, gdy nie ma nienawiści, a za to jest pozytywna otoczka całego meczu. Rozmawiał i notował w Dunajskiej Stredzie Piotr Jawor