Nieprawdopodobne spotkanie przy Kałuży! W regulaminowym czasie GKS Katowice prowadził 3:2, ale Cracovia dała radę jednak doprowadzić do wyrównania. "Pasy" skończyły jednak potyczkę z pustymi rękami, bo ostatnim kopnięciem w meczu zwycięstwo gościom zapewnił Sebastian Milewski. Dramatyczne spotkanie o fotel lidera Ekstraklasy W razie wygranej Cracovia patrzyłaby z góry na całą Ekstraklasę, ale ta wizja jakby sparaliżowała zawodników trenera Dawida Kroczka. Co prawda pierwszy groźniejszy atak przeprowadzili gospodarze, ale później do głosu doszli już goście, a dokładniej Mateusz Mak. Niespełna 33-letni pomocnik ostatni raz do siatki trafił jeszcze w pierwszej lidze, w pojedynku ze Stalą Rzeszów. Co więcej, w Ekstraklasie każde spotkanie GKS-u Katowice zaczynał na ławce rezerwowych, ale właśnie w sobotnie popołudnie trener Rafał Górak postanowił postawić na niego od pierwszej minuty. I miał nosa, bo w pierwszej połowie Mak dwukrotnie trafił do siatki. Były zawodnik m.in. Piasta Gliwice i GKS-u Bełchatów prowadzenie katowiczanom dał w 15. minucie. Sędzia Damian Sylwestrzak podyktował dość dyskusyjny rzut wolny z 17 metrów, a do piłki podszedł właśnie Mak. Jego pierwsze uderzenie trafiło w mur, ale przy poprawce Henrich Ravas, bramkarz Cracovii nie miał już żadnych szans. Zdecydowanie więcej obrona "Pasów" mogła zrobić przy drugiej bramce, ale zamiast tego zaserwowała festiwal błędów. Najpierw Jakub Jugas za krótko wybił piłkę, następnie niezdecydowany był Andreas Skovgaard, a to wszystko wykorzystał Mak, który z zimną krwią przechytrzył Ravasa i wpakował piłkę do pustej bramki. Sytuacja Cracovii była bardzo trudna - nie dość, że przegrywała dwoma bramkami, to w ofensywie spisywała się zaskakująco słabo. Przez 45 minut gospodarze nie oddali żadnego celnego strzału, ale jak już trafili w bramkę w doliczonym czasie, to piłka wylądowała w siatce. Mikkel Maigaard zdecydował się na strzał zza pola karnego i miał sporo szczęścia, bo piłka odbiła się Oskara Repki i na przerwę "Pasy" schodziły tylko z jedną bramką straty. Piękne bramki w meczu Cracovia - GKS Katowice O ile w pierwszej części kibice oglądali sporo błędów, to w drugiej mogli przecierać oczy ze zdumienia patrząc, jakie bramki zdobywali zawodnicy obu zespołów. W 62. minucie Adrian Błąd zdecydował się na uderzenie z blisko 30 metrów i trafił niemal idealnie - piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i GKS znów miał dwa gole przewagi. Cracovia nie składała jednak broni i niespełna 10 minut później znów traciła do rywali tylko jedną bramkę, a do siatki po raz drugi trafił Maigaard. Tym razem zrobił to jednak w pięknym stylu - huknął z woleja z 20 metrów w samo okienko bramki. Wydawało się, że po tej bramce krakowianie rzucą się, by uratować choćby remis, ale nic takiego nie miało miejsca. Gospodarze w na dobrą sprawę w regulaminowym czasie mieli tylko jedną dogodną sytuację, ale Dawid Kudła w świetnym stylu obronił strzał głową Benjamina Kallmana. Szalone rzeczy działy się za to w końcówce. Najpierw Kallman głową doprowadził do remisu, ale w ostatniej akcji Sebastian Milewski uderzeniem z bliska zapewnił gościom wygraną. Spotkanie zakończyło się awanturą. Na murawie doszło do przepychanek między zawodnikami obu zespołów, a do tego wszystko wmieszał się także trener Górak i przez sędziego został ukarany czerwoną kartką. PJ